Rżnięcie w żołądku musiało być dosyć powszechną przypadłością skoro powstał specjalny proszek którego zadaniem było jego uśmierzanie. Reklamy w XIX-wiecznej prasie są jej istotną częścią, są powszechne i w oparciu o nie można w zarysie zorientować się w potrzebach i przypadłościach dawnych mieszkańców Warszawy. Tak jak i po drobnych doniesieniach, stałych rubrykach i powtarzających się charakterystycznych elementach.
Stałymi pozycjami Kuriera Warszawskiego są sprawozdania z jałmużn i darowizn, działalności towarzystw dobroczynnych, dużo miejsca zajmują streszczenia prelekcji i odczytów, relacje ze spektakli teatralnych i koncertów. Dowiadujemy się też z zamieszczanych ogłoszeń drobnych, że często gubiono kołnierze, konie sprzedają się dobrze na Pradze, jaja w cenach spadły, a „targ na grzybowie niewiele przedstawia zajęcia”.
Powszechną bolączką są pożary, każdy numer Kuriera informuje nas kto znany do Warszawy przyjechał, kto wyjechał, każdy numer poza sprawozdaniem z cen na giełdach i targowiskach podaje aktualną cenę wiadra okowity. Gorzała dostępna była tak w wiadrach i garnkach, jak i butelkowana – w zależności od potrzeb i kieszeni nabywających.
Ekscesy na tle alkoholowym, w sumie dosyć banalne, nawet takie na które nie zwrócilibyśmy szczególnej uwagi, też pojawiają się od czasu do czasu w różnych formach.
„Przed wieczorem, na ulicy prowadzącej od mostu żelaznego do Banhofu kolei żelaznej Warsz. -Peters, leżał chłopek na wózku zaprzężonym w jednego konika, a był tak pijany że o świecie nie wiedział. Szkapina pozbawiona przewodnika, brnęła sobie rynsztokiem. Naraz powracający ze ślizgawki, chłopacy ujrzawszy niefortunny wypadek pijanego, nuż krzyczeć, wołać na konia, który też zestraszony ruszył prędzej.
Na krzyk, pijany się budzi, zrywa się, łamie szczeble, spada i przywalony zostaje nieszkodliwie wózkiem. Niewdzięcznik porwał się z błota i całemi siłami nuż okładać chude boki pegaza. Malcy literalnie chłopa zasypali czapkami, i gdyby, zmądrzywszy się, nie był dał drapaka, kto wie, co by się było zrobiło, bo niejeden brał się do łyżwy, aby pomścić niewinnie pokrzywdzonego konia.” (nr 11)
Enigmatyczne doniesienia drobne, upchnięte pomiędzy obszerniejszymi plotkami i pogłoskami mogą dziś dziwić ogólnikowością, nieistotnymi, jak się zdaje, dla większości mieszkańców szczegółami, albo wręcz swoją błahością;
- Na plac bankowy zwieziono płyty żelaza do bruku. (nr 14)
- Żołądek Paryża w r z., pochłonął 4,253,017 hektolitrów wina, alkoholu, octu, piwa i innych sztucznych napojów (nr 2)
- W roku 1868, w Ciechocinku, wyprodukowano 370,153 pudów soli. (nr 15)
- Znakomity artysta Jan Matejko, rozpoczął pracę nad nowym historycznym obrazem znacznych rozmiarów. (nr 19)
- Według Kaliszanina, filja zakładu fotograficznego pp. Klocha i Dutkiewicza pracuje obecnie w tamecznem mieście. (nr 15)
- Słychać, że znowu ma zawitać do Warszawy znany magik Epstein (nr 20)
- W Paryżu jest obecnie 6,696 dorożek, a 29,000 stangretów. (nr 25)
- Dziś po południu w lokalu starszego zgromadzenia, odbędzie się posiedzenie malarzy pokojowych. (nr 25)
Część problemów warszawskich znamy i my – „Wołano o opróżnienie placu trzech krzyży z kupców. „Jeśliby zaś podobnego rodzaju propozycja była niepodobną do wykonania, możnaby chociaż dotychczasowe budki straganowe, najróżnorodniejszej konstrukcji i rażącej powierzchowności, zastąpić innemi np. takiemi jak są obecnie wystawione w środku Gościnnego Dworu za Żelazną Bramą.” (nr 3)
Po ulicach błąkały się osiodłane konie i inne zwierzęta, a te hodowane w celach konsumpcyjnych można było nabyć chyba wszędzie.
„W dniu wczorajszym, około południa, Wierzbową ulicą, postępował z miną poważną długo-i miękkowłosy, a co najdziwniejsza przy wczorajszym błocie, czy stowłosy rumak Fryxa i Helli.
Nie umieliśmy rozróżnić, do jakiego rozgatunkowana należy, owe indywiduum baraniego rodu. To jednak pewna, że młody chłopiec, za którym OWO stworzenie, jak pies przy nodze postępowało, zdawał się być uszczęśliwionym ze zwróconej na siebie, czyli raczej na barana uwagi. Psy ze zdziwieniem patrzały na niezwyczajnego gościa, ale zdumione widać jego poważną postawą, nie śmiały go atakować. W ogóle, owce dają się łatwo przyswajać, szczególniej jeśli od młodu są przez ludzi na ten cel wprawiane. Nieraz widzieliśmy je z rąk jedzące, jak pies za człowiekiem chodzące, a nawet sztuki mogące wykonywać. O kozach to samo da się powiedzić. ” (nr 12)
* * * * * * *
„Jedna ze scen komedji ulicznej, podpatrzona przypadkiem. Mąż i żona pokłócili się z sobą. Od wyrzutów przyszło do gróźb, od gróźb do czynów. W chwili właśnie gdy Jowiszowa dłoń obrażonego małżonką i pana, podniosła w górę miotłę długowłosą w obronie swych praw pogwałconych, — znalazł się ktoś, co jak anioł pokoju wszedł pomiędzy zwaśnioną parę i odwrócił cios stanowczy.
Aliści (o niewdzięczności! jakże jesteś srogą!) ocalona tak cudownym sposobem białogłowa, cały gniew swój, całą wściekłość swoją zwróciła przeciwko zbawcy. „Czego się pan wtrącasz, „zawołała”, idź pan lepiej dzieci kołysać.”
Te słowa pobudziły i szanownego małżonka do skarcenia nieproszonego pośrednika, i miotłą tą samą, którą trzymał w ręku, przylepił kilka porządnych razów na niewinne plecy nieszczęśliwego. Rzecz działa się na schodach jednego z domów Starego Miasta. Jednocześnie (oko sprawozdawcy brukowego czuwa wszędzie), scena ta miała swój appendix w bramie je dnego z domków podokopowych. Koń i krowa razem wracały do zamieszkań swoich. Młody źrebiec bez względu na płeć i wiek swojej towarzyszki chciał wejść pierwszy do bramy. Poważna i mocno szanująca godność swoją krowa, stanęła naprzeciwko niego z rogami naprzód wysuniętemi w postawie wojowniczej. Koń odwrócił się tyłem, gotów do obrony i byłoby niezawodnie przyszło do walki zaciętej, gdy by nie stary brytan, stróż podwórzowy. Żainterwenjował więc zbrojnie pomiędzy zapaśników i padł ciężko raniony pod kopytem walecznego rumaka. Życie ludzkie i życie w naturze—to dwa prądy równoległe: punkta zejścia pomiędzy niemi stanowią głębokie studjum dla filozofów.” (nr.1)
Co jakiś czas do miasta przychodziły transporty świeżych ostryg, kapeluszy o różnych fasonach, meble i fortepiany cieszyły się nieustającym wzięciem, powszechnie uczono się języków obcych, głównie francuskiego – poza zaborowymi oczywiście. Narzekano na wszechobecne poza miesiącami letnimi błoto, złą jakość asfaltu, dorożkarzy i nędzę sporej części społeczeństwa – tak pomiędzy relacjami z balów i widowisk, bo wypadało.
W roku 1870 wyszło 290 numerów Kuriera Warszawskiego, niewątpliwie jeszcze do niego zajrzymy, na uniwersytecie krakowskim przywrócono język polski jako wykładowy, rozwijała się sieć połączeń kolejowych, a świat kolejarzy też miał wiele do powiedzenia o swoim życiu w trudzie.
Maciej Polak