Home » Marginalia » Jednym kluczem

Jednym kluczem

W środę 27 kwietnia 1734 roku Erik Lassen, mieszkaniec duńskiego miasteczka Gallehus i notoryczny pijak, ale też ciężko pracujący na roli chłop wyszedł wieczorem z chaty by nakopać gliny. Być może w wieczornym wyjściu Erika wcale nie chodziło o glinę, jednak łopatę zabrał i zrobił z niej użytek w miejscu o którym wiedział, że jest w glinę bogate. Niebawem wrócił do swego domu z zabłoconym tobołem, który ku zgryzocie żony rzucił na stół żądając przy tym należnej mu, jak sądził, porcji mocnego trunku.

Córka Erika zajęła się czyszczeniem tajemniczego przedmiotu, podczas gdy on opowiadał żonie jak to wydobył go z ziemi wprawnym ruchem łopaty. Musiał być dumny ze zrządzenia losu który tak go wyróżnił. Na stole w ubogiej chacie leżał kilkusetletni, bogato zdobiony róg Wikingów. Wokół szerszego końca biegł zagadkowy ciąg dziwacznych znaków. Jak okazało się później, napis runiczny głosił „Ja, Loegest, syn Holtego, róg ten wykonałem”. Do chaty zbiegali się sąsiedzi by podziwiać cudowne znalezisko. Złotnik z Toender ponad wszelką wątpliwość potwierdził, iż ozdoby na rogu wykonane są ze szczerego złota.

Nie było to bynajmniej pierwsze tego typu odkrycie w okolicy. Książę Schackenburg wydał nawet wcześniej kategoryczne polecenie by informowano go o wszelkich znalezionych na jego ziemiach starodawnych przedmiotach.

Dziedzictwo wielkich królów pod wiejskim łóżkiem

Prawie sto lat wcześniej w roku 1639 Krystyna Svendsdatter miejscowa koronkarka spieszyła, jak co sobotę, dostarczyć swe rękodzieło kupcowi. Los chciał, że potknęła się o coś na rozwidleniu dróg już drugi raz, tak jak poprzedniego tygodnia. Koronki wypadły z koszyka w błoto, a zeźlona Krystyna kijem grzebała w ziemi starając się wykopać czarci szpon co chwyta za kostki, by pozbyć się na przyszłość diabelskiej pułapki. Wydobyła dziwaczny róg, który wraz z wezwanymi na pomoc koleżankami obmyła w pobliskim potoku.

Panny uznały, że jest to jakiś szmelc i rupieć wyrzucony przez wędrownego grajka i jako że jest ciężki lepiej zostawić go w potoku. Krystyna jednak zdecydowała się pokazać go rodzinie i zabrała do domu. Podobał się, ale rodzina podzielała zdanie koleżanek Krystyny. Pozwolono dzieciom zdjąć z rogu masywne pierścienie z ozdobami i bawić się nimi do woli. Wkrótce walały się w kątach wiejskiej chaty.

Krystyna postanowiła jednak spieniężyć znalezione szpargały. Zabrała część z nich wraz z koronkami do kupca kolejnego, czy też któregoś z kolei tygodnia. Żona kupca powiedziała Krystynie, że jeżeli przyniesie resztę tych obręczy, to da się z nich zrobić pyszne świeczniki i sprzedać na targu, a zyskiem się podzielą, co bardzo ucieszyło koronkarkę. Tydzień później, podczas sobotniej wizyty u kupca konszachtom kobiet przyglądał się brat żony kupca, również kupiec i człowiek interesu z Flensburga. Zainteresował się obręczami i rogiem, metal był bardzo giętki, nie mógł być miedzią i nie nadawał się na świeczniki. Zabrał za to jego kawałki do znajomego złotnika. Ten, jak sto lat później inny złotnik z Toender, ponad wszelką wątpliwość skonstatował że jest to złoto, a przedmiot jest z pewnością częścią sławnego rogu króla Wikingów.

Nikogo nie ma w domu, proszę tu podpisać

Uradzono, że należy cenny skarb przekazać obecnemu królowi, Chrystianowi IV (1588–1648). Powóz z wyśmienicie wystrojoną koronkarką pojechał do Ribe, gdzie miano formalnie za pośrednictwem prefekta i przy asyście osób godnych wręczyć skarb monarsze. Wręczyć go miała osobiście Krystyna. Jej poruszenie musiało być wielkie, nie każdy może stanąć przed królem przecież, wielu nigdy go nawet nie zobaczy.

Niestety prefekt Ribe gdzieś wyjechał, zamiast niego na urzędzie obecny był jakiś sekretarz, albo skryba. Ten poradził zawiedzionej i dojmująco rozczarowanej Krystynie aby zostawiła oficjalnie, za poręczeniem papierowym, przedmioty mające być przekazane organom wyższym i pojechała do domu. Zrezygnowana panna pobrała pokwitowanie i wróciła na wieś.

Ładne, doprawdy niczego sobie

Król Chrystian IV, dobry gospodarz, doglądał w tym czasie swej domeny. Objeżdżał z przyjacielską wizytą księstwo Slesvig a poddani mówili mu że dobrze jest. Wieść o paczce ponoć dosięgła go na raucie w Glueckstadt. Zaciekawiony nakazał Zaufanemu by osobiście rzecz prześwietlił. Zaufany zorientował się w wadze i znaczeniu znaleziska, przywiózł róg i obręcze królowi, by nie pozostawały w niepewnych rękach. Król wspaniałomyślnie był ukontentowany dowodem uznania jego królewskości. Dar też nie był najpośledniejszy, był na tyle zajmujący, że można go było ofiarować królewiczowi, by miał z niego uciechę. Następca tronu nie uznał jednak naczynia za wygodne i nosił się z zamiarem przetopienia na róg do picia, ale poniechał tego zamiaru i tylko kazał dorobić koreczek, po czym odstawił dar do skarbca. Koronkarka Krystyna pragnęła tymczasem jakiegoś dowodu uznania, albo nawet prostej uwagi i słała pisma odświerzające pamięć organów wyższych. Wyższe organy z opieszałością im właściwą uznały w końcu zasługi koronkarki. Odpisały, że dostanie ona od króla wszystko to, czego tylko sobie zażyczy. Szczęśliwa Krystyna poprosiła o suknię z czerwonego jedwabiu.

Król zawsze zna się na rzeczy

Erik Lassen, który w 1734 roku znalazł równie przypadkowo bliźniaczy róg też postanowił, bez dekompletowania, przekazać go organom wyższym. Miał pewność, że zostanie wynagrodzony i nie pomylił się. Odżyły nieco wyblakłe miejscowe klechdy o koronkarce co sto lat temu suknię od króla dostała. Książę Schackenburg z pewnością znał tą historię. Niezależnie od tego czym koronkarkę nagrodzono, puchar był nieporównanie bardziej wartościowy. Mamy podobny, Erik i tak nie zażąda niczego, co przerosłoby wartość znaleziska, więc od razu dajmy mu coś na jego miarę. Przy okazji, niech nasi zbadają sprawę – jednak ludzie wysłani przez księcia w opisywane przez pospólstwo miejsce niczego więcej nie znaleźli. Erik dostał, ku swojemu niewysłowionemu szczęściu i radości 200 talarów, król Chrystian VI (1730 – 1746) dostał pradawny puchar. „Róg umieszczono obok poprzedniego w gabinecie zabytków na górnym piętrze Biblioteki Królewskiej w Kopenhadze, gdzie oglądać go mógł każdy, kto zapłacił za wstęp dwa talary.”

To się jutro zrobi

Róg przebywał na swoim miejscu przez około 70 lat podziwiany i oglądany. Nagle, w maju roku 1802 zniknął. Jeden ze sług, palacz zajmujący się Gabinetem Królewskim doniósł, iż gablota w której znajdował się róg ofiarowany Chrystianowi VI,  (także róg spod łóżka koronkarki wystawiony obok niego) jest roztrzaskana a zawartości brak. Skradziono wiekowe artefakty. Kustosz, poruszony do głębi zawezwał policję.

Policja tego dnia zajmowała się czymś innym i nikt nie przyszedł. Funkcjonariusz, który pojawił się dnia następnego potwierdził kradzież i poszedł. Tydzień później o sprawie napisała jakaś gazeta. Po kolejnym tygodniu policja dała ogłoszenie, że sprawa taka miała miejsce i jest do odebrania nagroda, jeżeli ktoś ma jakieś informacje na temat kradzieży i ponownie zajęła się czymś innym.

Na chleb z miodem wystarczy

Prawie rok później pewien złotnik doniósł zaniepokojony policji, iż jego konkurent Nils Heidenreich, który groszem nie śmierdział nagle wyprodukował wiele złotych ozdób i groszem śmierdzieć zaczął. Złoto, które musiał użyć na pewno było poza jego zasięgiem finansowym. Skąd je miał?

Nils był już znany policji. Dosyć szybko dokonano rewizji w warsztacie. Znaleziono pokaźne ilości złotego złomu. Policja wzięła Nilsa na spytki, a on przyznał się w trakcie konwersacji do kradzieży rogów. By zarobić na życie sporządził z nich po przetopieniu wisiorki, fałszywe monety i ozdoby. Wyprodukował nawet modne w tym czasie miniaturowe „pagody indyjskie” – pamiątki jakie przywozili marynarze z dalekich rejsów.

Powiedział policjantom że wszystkie zamki w Bibliotece Królewskiej da się otworzyć jednym kluczem. Otworzył je kluczem od własnego domu. Zmarł w roku 1844, skazano go na dożywocie, ale po 30 latach opuścił więzienie, a po wczesno średniowiecznych zabytkach pozostały rysunki.

Maciej Polak


Źródła:

  1. Marian Adamus „Tajemnice sag i run” Wrocław 1970