George Psalmanazar (1679-1763)

George Psalmanazar urodził się w roku 1679, z pochodzenia był Francuzem. Nie wiadomo, jak się nazywał naprawdę, nigdy nie podał swego prawdziwego imienia. Inspiracją dla pseudonimu był biblijny król Asyrii – Shalmaneser. Psalmanazar był stosunkowo dobrze wykształcony, jak na swoje możliwości, znał nawet łacinę. Po krótkim epizodzie nauczycielskim wybrał karierę wędrownego żebraka, usiłując wmówić napotkanym, że jest pielgrzymującym Irlandczykiem, jednak Irlandia nie była aż tak odległym krajem, by ktoś nie mógł go zdemaskować.

Czytaj dalej

Dziękujemy się z państwem…

Pośród arystokracji emigrowanie było w dobrym tonie, emigrować wypadało. W roku 1789 niczyjemu życiu jeszcze nic nie zagrażało. Jeszcze nikt nie przeczuwał, czym “to wszystko”,  jak mawiano, się skończy. Zresztą “wśród wrogów rewolucji panowała wówczas dość powszechna opinia, że “to wszystko” (…) nie może się utrzymać.” Zapanowała moda na emigrację, połączona z modą na ignorancję w temacie przemian i rewolucji. “Do szyku należało mówić o tych sprawach tonem kobiecym, a zajmowanie się polityką uważano, czy też udawano, że się uważa za “pedanterię”; czytanie gazet i dowiadywanie się o wydarzeniach dnia było “śmiertelnie nudne”, a śledzenie debat Zgromadzenia Narodowego – “a fe!”. Wypadało mieć “wstręt” do tego i nie wymawiać tej nazwy bez “udawanego obrzydzenia”. Takim to sposobem znaczna część tych, którzy mogli mieć realny wpływ na prace legislacyjne i na rozwój wypadków, sama się tego wpływu pozbawiła. Powszechne wśród arystokracji przekonanie, że kto nie emigruje, ten jest zdrajcą, przyczyniło się do stopniowego usuwania stronników dawnego porządku ze wszystkich stanowisk, a w opinii wielu emigrujących, w konsekwencji do upadku tronu i późniejszego terroru. Oczywiście powód to nie jedyny i nie najważniejszy, jak w przypadku jeżeli nie każdej, to przynajmniej większości katastrof nie ma jednego jej powodu, zawsze jest to splot przypadków i szczególnych okoliczności.
Czytaj dalej

Uwielbiam leżeć w towarzystwie – XVI-wieczna gospoda

Kiedy w połowie XVI wieku Philipp Hainhofer – kupiec i dyplomata, wdał się w rozmowę z polskimi posłami odnośnie interesujących go, jako człowieka podróżującego po Europie, szczegółów z życia i zwyczajów, wcale nie był zdziwiony i zaskoczony tym, że kiedy w gospodzie, w której się zatrzymali, nie było dostatecznie dużo miejsca na wystawny bankiet, kazali oni wyburzyć ścianę dzielącą ją od przyległego domu. Dzięki temu miejsca znacząco przybyło i zabawa się udała. Do kogo należał dom – tego nie wiemy, ani tego, czy jego właściciel brał udział w bankiecie. Tak daleko posunięta ingerencja nie była czymś nadzwyczajnym, jeżeli tylko goście mieli wystarczające zasoby finansowe dla jej przeprowadzenia. Dla królewicza Władysława Wazy książę w Modenie też wyburzył ścianę gospody, dzielącą ją od jego pałacu, by ten przez kilka dni pobytu nie musiał nadkładać drogi do stołu i by wszystkim było miło. Słudzy Mikołaja Radziwiłła wynajęli, przed przybyciem swego pana do Braniewa, całą gospodę pana Barszcza i nakazali jej gruntowną przebudowę. Pan Barszcz z pewnością był zadowolony, jako i pan Radziwiłł zapewne. Oczywiście na gości mniej zasobnych czekały zgoła inne sytuacje, związane z pobytami w gospodach.

Czytaj dalej