Home » Marginalia » Fabryki aniołków

Fabryki aniołków

Kurjer Warszawski - 1897 nr 358

Kurjer Warszawski – 1897 nr 358

Część przestępstw które ludzie popełniają jest niezależna od czasów w których żyją, część w pewnych okolicznościach przybiera na sile, inne nikną. W XIX-wiecznej Polsce częste były kradzieże bielizny, nieporównanie częstsze niż dziś podpalenia i co bardziej poruszające – dzieciobójstwo. Jak w przypadku różnych katastrof i poważniejszych wypadków nie ma jednej przyczyny tego zjawiska, chociaż niewątpliwie jedną z ważniejszych jest od zawsze upośledzona moralność mieszczańska. Destruktywny wpływ „dobrych obyczajów” na ludzkie życie jest tematem do osobnych studiów, a ich wynik nie musi być jednoznaczny i z góry przewidywalny. Dla bieżących potrzeb i w skrócie powiedzieć można, że moralność to nic więcej jak zasady funkcjonowania w określonej grupie społecznej, a ich siła i moc obowiązywania zależy wyłącznie od siły i liczebności grupy.

Co jakiś czas spotykam się w dawnej prasie z ogłoszeniami oferującymi usługi akuszerek. Niby nie ma w tym niczego dziwnego, ludzie ciągle się rodzą od bardzo dawna – tak mają w zwyczaju, niezbyt dobra kondycja XIX-wiecznej służby zdrowia, do której zmierzamy, pozostawiała spore pole do zagospodarowania.

Kurjer Warszawski  - 1870 nr. 11

Kurjer Warszawski – 1870 nr. 11

Poza akuszerkami, co w ich przypadku jest sprawą oczywistą, wielkim wzięciem cieszyły się mamki, zapotrzebowanie na kobiety karmiące piersią doprowadziło wręcz do powstania czegoś w rodzaju zawodu. O tyle „dobrego”, że pośród innych związanych z posługami, ten był najlepiej płatny i najmniej obciążający.

Nic więc niezwykłego, że mamki i akuszerki łączyły swe oferty i obie grupy zyskiwały na tej współpracy, o ile te pierwsze nie zostały wcześniej uzależnione od tych drugich. „Mamek szukano za pomocą ogłoszeń w prasie codziennej albo przez kantory stręczenia mamek (…). Kandydatki na mamki zgłaszały się „z długiem lub „bez długu”, co było zresztą rzadkością. Obciążone długiem były te, które rodziły u akuszerki. Wynajmujący je pracodawcy musieli, oprócz faktornego, uiścić ów dług, który na ogół wynosił około 30 rb.” Nierzadko mamki z długiem bywały więzione w domach pracodawców, by nie uciekły zaraz po spłaceniu przez nich akuszerki.

Przysięga akuszerki - rok 1833

Przysięga akuszerki – rok 1833

Mamka miała własne dziecko, które po przyjęciu pracy stawało się balastem. „Patrząc na sprawę w dużym uproszczeniu, trzeba skonstatować, że o wiele korzystniej było urodzić dziecko niż pozbyć się płodu. Dziecko zostawało u akuszerki, która albo oddawała je do domu podrzutków, albo też – gdy obostrzono warunki przyjmowania do tej instytucji – jakiejś kobiecie na wychowanie.” Mamki, na ogół kobiety proste, chciały jak najszybciej pozbyć się długów i uwolnić od zobowiązań finansowych związanych z dzieckiem, więc często przyjmowały wieść o jego śmierci z ulgą – „jednorazowy koszt pogrzebu był znacznie mniejszy niż comiesięczne obciążenie.” Dzieci zawodowych mamek bardzo łatwo umierały. Nawet w domach dla podrzutków, nie mówiąc o znajdowanych co jakiś czas dziecięcych zwłokach na cmentarzach, śmietnikach i ciemnych zaułkach Paryża północy.

Zdawano sobie z tego sprawę  w dobrych domach o wyrafinowanej moralności, do których mamki trafiały, jednak nie mówiono o tym, ignorując rzecz całą jako coś, „co nas nie dotyczy” , element rzeczywistości zastanej i z czym niczego nie da się zrobić i nawet nie wypada. „W XIX-wiecznej codziennej obyczajowości krzykliwiej potępiano przerwanie ciąży niż dzieciobójstwo. (…) Gdy posłowie debatowali nad projektem kodeksu karzącego z 1818 r., problemowi temu – co akcentowano – ze względu na jawność obrad i „wstydliwość” tematu, poświęcono niewiele uwagi.” Naturalnie najedzeni księża w większości przypadków ograniczali się wyłącznie do gorliwego potępiania grzechu cudzołóstwa i jak to księża – nie robili niczego sensownego a wręcz pogarszali sytuację. Tradycyjnie też dziećmi pozamałżeńskimi gardzono.

Kurjer Warszawski - 1870 nr. 2

Kurjer Warszawski – 1870 nr 2

W pożarze, jaki wybuchł w nocy z 17 na 18 lutego 1890 roku w drewniaku pomiędzy ulicą Śliską a Sienną zginęło, jak się początkowo zdawało, osiem noworodków. Po ugaszeniu pożaru znaleziono jeszcze cztery ciała. Szybko okazało się, że dzieci nie zginęły w pożarze, było to masowe i zaplanowane morderstwo. Lokatorka poddasza – Skublińska, jak wykazało głośne śledztwo doprowadziła do śmierci kilkudziesięciu dzieci. 10 lat wcześniej miało miejsce równie głośne śledztwo w sprawie akuszerki Wiktorii Szyfersowej, która poza przyjmowaniem porodów trudniła się w porozumieniu z mamką Szymczakową „usuwaniem przeszkód” i sporo ich usunęła.

Kurjer Warszawski - 1870 nr 2

Kurjer Warszawski – 1870 nr 2

Stało się oczywiste, że w ciągu tych 10 lat, które dzieliły obie sprawy, wiele podobnych pozostało nieodkrytymi, że dzieciobójstwo jest publiczną tajemnicą, problem jest poważny i nie zniknie sam z siebie. Problem stał się świetnym tematem dla prasy, tak jak i teraz, nieszczęścia i tragedie są dla mediów doskonałym materiałem, dla ich odbiorców urozmaicającą codzienność porcją ubarwiającego życie dodatku, po którym można spokojnie zająć się czymś innym. Mizerne próby naprawienia stanu rzeczy nie przyniosły większych rezultatów, co jakiś czas opinia publiczna mogła przeczytać przy obiedzie o podobnych głośnych procesach, a los tych których to dotyczyło pozostawał bez zmian.

Maciej Polak


Źródła:

  1. Stanisław Milewski „Ciemne sprawy dawnych warszawiaków”