Seks w wielkim mieście – XVIII-wieczny Paryż

Wedle Françoisa Tiphaigne de la Roche (1722 – 1774), źródłem miłości jest oddziaływanie wydzielanej przez ludzi “substancji sympatycznej”. Ta “delikatna i niewidzialna para” jest szczególnie silna u ludzi młodych, dlatego  są szczególnie podatni na porywy zmysłowości. XVIII-wieczny Paryż był stolicą świata, nawet w prostych ludziach rosła chełpliwość z przynależności do tego wybranego skrawka ziemi, świat to dodatek do miasta świateł. Każdy dzień był świętem, powszechna w paryżanach niechęć do pracy przejawiała się w kłębowisku ludzi przemierzających ulice o każdej porze. Substancji sympatycznej ówcześni paryżanie wydzielali wyjątkowo dużo, a w jej ukierunkowaniu pomagały ogrody, parki, buduary, teatry. Wśród cudzoziemców panował pogląd, że do Paryża nie powinno się wysyłać młodych ludzi przed ukończeniem 25 roku życia. Czytaj dalej

Dziękujemy się z państwem…

Pośród arystokracji emigrowanie było w dobrym tonie, emigrować wypadało. W roku 1789 niczyjemu życiu jeszcze nic nie zagrażało. Jeszcze nikt nie przeczuwał, czym “to wszystko”,  jak mawiano, się skończy. Zresztą “wśród wrogów rewolucji panowała wówczas dość powszechna opinia, że “to wszystko” (…) nie może się utrzymać.” Zapanowała moda na emigrację, połączona z modą na ignorancję w temacie przemian i rewolucji. “Do szyku należało mówić o tych sprawach tonem kobiecym, a zajmowanie się polityką uważano, czy też udawano, że się uważa za “pedanterię”; czytanie gazet i dowiadywanie się o wydarzeniach dnia było “śmiertelnie nudne”, a śledzenie debat Zgromadzenia Narodowego – “a fe!”. Wypadało mieć “wstręt” do tego i nie wymawiać tej nazwy bez “udawanego obrzydzenia”. Takim to sposobem znaczna część tych, którzy mogli mieć realny wpływ na prace legislacyjne i na rozwój wypadków, sama się tego wpływu pozbawiła. Powszechne wśród arystokracji przekonanie, że kto nie emigruje, ten jest zdrajcą, przyczyniło się do stopniowego usuwania stronników dawnego porządku ze wszystkich stanowisk, a w opinii wielu emigrujących, w konsekwencji do upadku tronu i późniejszego terroru. Oczywiście powód to nie jedyny i nie najważniejszy, jak w przypadku jeżeli nie każdej, to przynajmniej większości katastrof nie ma jednego jej powodu, zawsze jest to splot przypadków i szczególnych okoliczności.
Czytaj dalej

Alchemia w Wieku Rozumu

Na początku lat ‘20. XVIII wieku sąd w Lipsku rozpatrywał bardzo dziwny spór. Powodem był hrabia Fryderyk Karol von Erbach, pozwaną – żona, z którą się rozwodził – Anna Zofia. Jednak nie o rozwód chodziło, a o tajemniczego gościa, który pewnego wieczoru zjawił sie na zamku Tankenstein w Odenwaldzie, gdzie hrabina mieszkała. Nieznajomy „poprosił ją oprotekcyą i schronienie, twierdząc iż kurfirst Palatynu ściąć go kazał. Zpoczątku nie chciano go przyjąć, ponieważ brano go za kradnącego pokryjomu zwierzynę; wreszcie jednak hrabina kazała mu wskazać pokój i ludziom dać baczenie.” Po kilku dniach pobytu podziękował za gościnę “i oświadczył, iż przez wdzięczność jej srebrne naczynia na złoto zamienić jest gotów. Posądzono go o zamiar oszukaństwa i za obietnicę podziękowano, na usilne jednak prośby, hrabina mu wręczyć kazała jeden puchar srebrny i pilnować go ściśle.” Nieznajomy spisał się wybornie, oddając hrabinie sztabę złota, które okazało się być najczystszej próby. Zamienił jeszcze kilka srebrnych przedmiotów na złote sztaby i oddalił się z zamku. Gdy wieści o tym dotarły do hrabiego, zażądał on połowy rzeczonego złota, jako że zamek ciągle należał do niego. W roku 1725 sąd w Lipsku orzekł: “Ponieważ naczynia srebrne były własnością hrabiny, chociaż więc zamieniły się na złoto, własnością jej pozostać powinny.” (Putonei Enunciata et consilira juris. Lipsiae. 1733 T.II, pag 677. Guldenfalk’s Transmutations-Geschichten S. 54)

Czytaj dalej