W wydanej w roku 1908 książce “Aeronauci Francuzcy w Warszawie w r.1831”, Alexander Kraushar pisze: “14 września 1800 roku Jan August Kaizer, stolarz i mechanik, obwieścił, że puści pod obłoki “niewiastę z błonek zwierzęcych uklejoną, w sposób figur, przez Enslena w roku 1795 okazywanych.” Lecz figurę niewiasty przegryzł kwas siarczany, do wytworzenia wodoru użyty, i skończyło się na zapowiedzi jej wzlotu…”Baloniarstwo szybko zadomowiło się w naszym kraju – byliśmy jednymi z pierwszych w Europie, którzy niemal od razu po tym, jak dotarły wieści o udanych poczynaniach Francuzów, żeglarzy powietrznych, podjęli własne eksperymenty. Wkrótce po pierwszych zadziwiających Paryż wyczynach aeronautów, zaczęli oni ochoczo odwiedzać Warszawę ze swoimi budzącymi zaciekawienie i grozę pokazami. Nie brakło i cudacznych pomysłów; “Francuz Lenoir w pałacu Dyzmariskich, dawniej „Pod Filarami” na ulicy Miodowej, okazywał publiczności orła białego papierowego, który, napełniony gazem wodorodnym, usiłował napróżno unieść się w powietrze.“
XIX wiek
Zapomniany polski mnemonik
„Metoda jego, zwłaszcza kiedy ją sam wykładał, najświetniejsze miała powodzenie. Jakoż wzywany był i zarzucony z tego powodu mnóstwem lekcyj, we wszystkich klassach społeczeństwa. A chociaż nie zwykł nigdy z tego się chełpić, wiadomo jednak, że uczniami jego byli nie tylko synowie najpierwszych rodzin cudzoziemców i współrodaków, jako to: Czartoryskich, Branickich, Krasińskich, ale i rodzin panujących.„
(Pelagia z Świętorzeckich Stefanowiczowa; czasopismo „Kłosy”, 21 listopada 1874)
Antoni Jaźwiński zmarł prawie 150 lat temu. Jego popularna w niemal całej Europie i w gruncie rzeczy bardzo prosta i intuicyjna metoda zapamiętywania informacji popadła w zapomnienie wraz z nim. Jej skuteczność została wielokrotnie potwierdzona, stosowano ją z powodzeniem w wielu placówkach oświatowych. Dziwić może, że więcej uwagi poświęcamy różnym zabijakom i klęskom narodowym, a ludzi takich jak Antoni Jaźwiński traktujemy jak ciekawostkę co najwyżej.
Herbata przeciw gorzałce
Nie wiadomo kto wpadł na pomysł dodawania eteru do wódki. Autorzy podobnych wynalazków zazwyczaj pozostawali w ukryciu, co raczej nie zaskakuje. Być może cieszyli się lokalną, zasłużoną chwałą pośród innych pozostających w ukryciu. Efekt zmieszania wódki z eterem dał wspaniałe rezultaty. Jeden kieliszek był w stanie upodlić normalnego, zdrowego człowieka, po trzech kieliszkach najtwardsi padali bez czucia, a większa dawka powodowała zgon. I nie wybuchła wokół tego żadna afera, nie ścigano zaangażowanych w sprawę, zdrowie pijących też nikogo nie interesowało przez bardzo długi czas. Ale problemów nie można ignorować bez końca.