Wieloryb może bardzo długo pływać po powierzchni wody. Pływa tak i pływa, aż mu się grzbiet piaskiem pokrywa. Żeglarze widząc go, myślą że to wyspa na której będą mogli rozpalić ognisko i ugotować strawę. Przycumowują do niego łódź i czynią to, a kiedy ogień zaczyna parzyć wieloryba, straszliwa ta bestia chowa się pod wodę pociągając za sobą nieszczęśników i ich statki. Wieloryb jest szatanem, który zwodzi ludzi słabej wiary by pociągnąć ich za sobą do piekła na pewną śmierć wieczną. Kiedy wieloryb jest głodny otwiera paszczę i wydziela przecudną woń, która wabi mniejsze ryby – tak też diabeł połyka tych co dają się zwieść doczesnym chuciom.
historia naturalna
Żaba w brzuchu i hipnoza
W żołądkach XVIII-wiecznych mieszkańców Europy mieszkały żaby, węże, ślimaki, jaszczurki, salamandry, a nawet i myszy. Mieszkały tam i wcześniej, od czasów Babilonu, ale ich obecność nasiliła się właśnie pod koniec XVIII wieku. Różni ludzie uskarżali się lekarzom na niedogodności związane z harcami nieproszonych gośćmi wewnątrz ich ciał; wielu schodzących z nocników mówiło, iż widzieli, że coś się w nich porusza, choć nie powinno, bo zwyczajowo jest nieruchome i nieskłonne do figli. Przyczyną mogło być między innymi napicie się niezdrowej wody. W kwestii żywienia zresztą panowały, poza oczywistymi trudnościami, szkodliwe opinie. Picie mleka upodabnia małe dzieci do krowy – stosowniejszy do ich karmienia był chleb zmieszany z wodą. Prowadziło do nagminnych przypadków krzywicy; krzywe nogi były czymś normalnym i naturalnym w XVIII-wiecznej Europie, dziwiły raczej nogi kształtne i proste.
Terra incognita
Pewnego pochmurnego popołudnia roku 1212 wiernych wychodzących z kościoła w małej, angielskiej wsi zaskoczyła spadająca z nieba lina z kotwicą, która zahaczyła o jeden z nagrobków stojących na przykościelnym cmentarzyku.
Lina ginęła gdzieś wysoko w chmurach i nie można było dostrzec co znajduje się na jej drugim końcu, zaczęła się gwałtownie poruszać, jakby ktoś z góry szarpiąc ją usiłował wyswobodzić kotwicę z uwięzienia. Na nic się zdały te wysiłki a zdumionych mieszkańców wsi dobiegły gdzieś z góry nerwowe okrzyki żeglarzy niebieskich.
Po chwili jeden z nich spuścił się po linie na ziemię. Wieśniacy pochwycili go, lecz ten prawie od razu zmarł, “uduszony przez wilgoć naszego gęstego powietrza, jakby utonął w morzu” – jak zrelacjonował to niezwykłe wydażenie Gerwazy z Tilbury (ur. ok. 1150 — zm. ok. 1235) w dziele “Otia Imperiala”. Po godzinie jednak linę udało się odciąć a pozostali niebiescy żeglarze gdzieś odlecieli.