Iskra nr 65, rok 1890

Odgadywacz myśli

Odgadywacz myśli

Odgadywacz myśli to bardzo pożądany członek chyba każdej rozrośniętej wspólnoty. Każda grupa społeczna powinna mieć odgadywacza myśli.

Jest to dosyć powszechne zjawisko i niewątpliwie każdy się z nim zetknął; kiedy to naszemu rozmówcy coś się jawi jako jasne i oczywiste, to sądzi on że wszyscy tak daną sprawę widzą i nie wymaga ona bliższego objaśnienia. Kiedy poprosić o szczegóły bywa, że rozmówca wpada w poirytowanie i okazuje się że pod miłą i ciepłą powierzchnią zatwardziałego przekonania o powszechnie dostępnej oczywistości zagadnienia,  jest rozległe pole znaków zapytania.

 

- No weź, no ten tutaj i no tego, no … zrób kurna ten … wiesz przecież o co mi chodzi…

Z pomocą winien przyjść zawodowy odgadywacz myśli.

Purytanie dają w banie

Chrześcijański Bóg to bardzo uprzejmy osobnik, który nie miesza się do spraw doczesnych, albo też może zmienić zdanie odnośnie nich, o ile jego personel naziemny ma w tym jakiś interes. Bóg zawsze przystaje na przedłożoną mu propozycję sposobu uregulowania spraw i się nie czepia niczego, dopóki nie zostanie o to specjalnie poproszony przez wyznaczonego do tego urzędnika; na szczęście jego napady szału należą do odległej przeszłości.

W kwestii spożywania alkoholu przez jedną z najbardziej oddanych mu społeczności – purytan też był mocno powściągliwy. Radykalizm tej grupy przysporzył jej niemałych kłopotów i pośrednio wymusił zmiany w orientacjach zawodowych. Do części zawodów blokowano im dostęp, ale nie do handlu zagranicznego, zwłaszcza z koloniami w Ameryce, gdzie jak i w Anglii zresztą, gorzała odgrywała dosyć istotną rolę.

Czytaj dalej

Terra incognita

Pewnego pochmurnego popołudnia roku 1212 wiernych wychodzących z kościoła w małej, angielskiej wsi zaskoczyła spadająca z nieba lina z kotwicą, która zahaczyła o jeden z nagrobków stojących na przykościelnym cmentarzyku.

Lina ginęła gdzieś wysoko w chmurach i nie można było dostrzec co znajduje się na jej drugim końcu, zaczęła się gwałtownie poruszać, jakby ktoś z góry szarpiąc ją usiłował wyswobodzić kotwicę z uwięzienia. Na nic się zdały te wysiłki a zdumionych mieszkańców wsi dobiegły gdzieś z góry nerwowe okrzyki żeglarzy niebieskich.

Po chwili jeden z nich spuścił się po linie na ziemię. Wieśniacy pochwycili go, lecz ten prawie od razu zmarł, “uduszony przez wilgoć naszego gęstego powietrza, jakby utonął w morzu” – jak zrelacjonował to niezwykłe wydażenie Gerwazy z Tilbury (ur. ok. 1150 — zm. ok. 1235) w dziele “Otia Imperiala”. Po godzinie jednak linę udało się odciąć a pozostali niebiescy żeglarze gdzieś odlecieli.

Czytaj dalej