
Pośród arystokracji emigrowanie było w dobrym tonie, emigrować wypadało. W roku 1789 niczyjemu życiu jeszcze nic nie zagrażało. Jeszcze nikt nie przeczuwał, czym “to wszystko”, jak mawiano, się skończy. Zresztą “wśród wrogów rewolucji panowała wówczas dość powszechna opinia, że “to wszystko” (…) nie może się utrzymać.” Zapanowała moda na emigrację, połączona z modą na ignorancję w temacie przemian i rewolucji. “Do szyku należało mówić o tych sprawach tonem kobiecym, a zajmowanie się polityką uważano, czy też udawano, że się uważa za “pedanterię”; czytanie gazet i dowiadywanie się o wydarzeniach dnia było “śmiertelnie nudne”, a śledzenie debat Zgromadzenia Narodowego – “a fe!”. Wypadało mieć “wstręt” do tego i nie wymawiać tej nazwy bez “udawanego obrzydzenia”. Takim to sposobem znaczna część tych, którzy mogli mieć realny wpływ na prace legislacyjne i na rozwój wypadków, sama się tego wpływu pozbawiła. Powszechne wśród arystokracji przekonanie, że kto nie emigruje, ten jest zdrajcą, przyczyniło się do stopniowego usuwania stronników dawnego porządku ze wszystkich stanowisk, a w opinii wielu emigrujących, w konsekwencji do upadku tronu i późniejszego terroru. Oczywiście powód to nie jedyny i nie najważniejszy, jak w przypadku jeżeli nie każdej, to przynajmniej większości katastrof nie ma jednego jej powodu, zawsze jest to splot przypadków i szczególnych okoliczności.
Czytaj dalej