Około roku 1765, młody stolarz zatrudnił się przy budowie domu, przeznaczonego dla obłąkanego syna swego arystokratycznego sąsiada, czasem, na ile się dało, obłąkanych odseparowywano od społeczeństwa. W średniowieczu, pośród biedniejszej ludności, powszechną praktyką było oddawanie obłąkanych pierwszej lepszej grupie wędrownych kupców, z poleceniem dostarczenia ich do losowo wybranego przez zleceniodawcę miejsca. Kupcy natomiast pozbywali się ich gdzieś po drodze, przy byle okazji, zostawiając tychże samym sobie. To tańsze, mniej uciążliwe rozwiązanie, niż oddawanie nieszczęsnych pod opiekę klasztorów. Europę przemierzali samotni, wędrowni szaleńcy.
Młody stolarz przyglądał się praktykom i życiu w małym pensjonaciku. Obłąkanie przestawało być postrzegane jako kara za grzechy, albo demoniczne opętanie. “Pożar rozumu” wykluczał nim dotkniętych z normalnego życia, ale jeszcze nie wiadomo było co z nimi robić. Zainicjowany przez Ludwika XIV w 1656 roku „system opieki” po prostu usuwał wariatów do miejsc w których nie przeszkadzali i tyle. Szczegółowe wytyczne nie istniały.
W takich warunkach dom wariatów prowadzić mógł niemal każdy, a podstawową racją ich istnienia był zysk. Tak też było i w przypadku młodego stolarza Jacquesa Bellhome, zdał sobie sprawę, że może to robić i że to bardziej intratne niż stolarka. Na tym by poprzestał prawdopodobnie, gdyby nie rewolucja. Wieś Charonne, gdzie mieszkał, połączona z miastem dopiero w roku 1860 była dobrym miejscem na zorganizowanie schronienia dla wrogów rewolucji, pod przykrywką domu dla obłąkanych. Przedsiębiorczy stolarz wynajął, sąsiadujący ze swoim, dom markiza de Chabanais po tym jak ten czmychnął za granicę; Hôtel de Chabanais okazał się wspaniałą inwestycją.
Pomysł płatnej opieki, nienowy, przybierał różne formy. Kobiety wykolejone, albo przemocą zamknięte w klasztorach stawały się darmową siłą roboczą, przynoszącą klasztorom zyski. Ale również bywało, iż te zniechęcone do życia, albo z innych powodów pragnące wycofania , dysponujące odpowiednimi środkami finansowymi, które kościół katolicki bardzo kocha, trafiały do klasztorów na zasadach “pensjonarki”. Nie składały ślubów, dyscyplina ich nie obowiązywała. Miały prawo opuszczania klasztorów, a nawet urządzania teatrzyków i przyjmowania gości.
Równocześnie ulegało zmianie podejście do kwestii karania przestępców. Miejsce tortur, galer, wygnania, kar cielesnych, zsyłek na ciężkie roboty przy budowie twierdz (zemsty publicznej) zajęły domy poprawy i domy pracy przymusowej, zalążek kary pozbawienia wolności w obecnie znanej formie. W XVIII-wiecznej Europie praktykowano dzierżawienie domów pracy przymusowej (więzień), najemca takiego przybytku zobowiązywał się do utrzymania skazanych przy życiu, a jak ich wykorzystywał, jakie mieli warunki życia – nikogo nie interesowało. Kobiety upychano wraz z mężczyznami i nieletnimi do wspólnych sal, których nikt nie pilnował. Przy niektórych “więzieniach” działały nawet sprawnie szynki, mieli do nich dostęp i ludzie z zewnątrz, chociaż w czasach wszechobecnego pijaństwa to nie dziwi. Zdarzało się, że dzierżawcy odnajmowali część sal komu popadło, w celu zwiększenia dochodu, co zmieniało więzienia w dziwaczne i groteskowe miejsca, gdzie szerzyły się nowe patologie i choroby. W połowie XVI wieku doprowadzeni do sądu więźniowie z jednego z więzień oksfordzkich przywlekli ze sobą bliżej nie opisaną chorobę i tak skutecznie ją rozprzestrzenili podczas procesu, że w wyniku epidemii zmarło kilkuset ludzi. W roku 1548 z paryskiego punktu przeładunku więźniów Conciergie wydostała się tak wielka zaraza, że zdecydowano się je zamknąć na jakiś czas. Nie wiadomo ile ofiar za sobą pociągnęła, umierali nisko urodzeni, tych zawsze jest pod dostatkiem, kto by ich tam liczył i po co.
Lepiej urodzeni mieli zazwyczaj lepiej. Ale też wystawieni byli na kaprysy i zmienne nastroje stojących ponad nimi. Sir Walter Raleigh (1554 – 1618) skazany na śmierć za spisek wymierzony w Jakuba I spędził 13 lat wraz z żoną i służbą w Tower, gdzie między innymi napisał, w przyzwoitych warunkach, “Historię Świata”. W roku 1616 Jakub I zwolnił go, uczynił głównodowodzącym wyprawy na Gujanę, a po powrocie, po dwuletniej, oddanej służbie, ściął na wszelki wypadek. Postępowanie takie i we Francji było rzeczą normalną.
W 1793 roku aresztowaniami zagrożeni byli wszyscy, na których padł nawet cień podejrzenia, że Republika im nie w smak, od pokoleń wymiar kary nie był uzależniony od ciężaru winy, a najwygodniejszą dla orzekających była śmierć. Więzienia miejskie szybko się przepełniły, rok później siedziało w nich ponad 7000 ludzi. Były od dawna raczej, obok więzień przy opactwach i większych majątkach, miejscem tymczasowego pobytu przed egzekucją innej, z reguły okrutniejszej kary. Taki “ludzki składzik”. Od 22 prairiala (10 czerwca) do aresztowania Robespierre’a 9 thermidora (27 lipca) zgilotynowano w Paryżu 1376 osób, jako że było bardzo ciepło, gilotynę przeniesiono z centrum miasta na teren zburzonej Bastylii, a potem jeszcze dalej, gdyż nadmiar krwi rozlewanej po placu zaczął zatruwać wodę miejską i zaszło poważne ryzyko epidemii. Możemy sobie przy tym wyobrazić okropny smród gnijących resztek organicznych.
Początkowo przedsiębiorczy stolarz, dzięki łapówkom, przekonał szefów policji by posyłali mu co bogatszych podejrzanych. Ci uprzednio, też dzięki łapówkom uzyskiwali świadectwa niepoczytalności, jakbyśmy dziś to nazwali.
Nie było to specjalnie trudne. Końcowe lata XVIII wieku to czas w którym rodziła się psychiatria jako odrębna dziedzina badań – jeszcze egzotyczna kraina. (Pierwsze znaczące publikacje; Pinel – Francja w r. 1792, Chiaruggi – Włochy w r. 1794, William Juke – Anglia w r. 1796, Langermann w Niemczech w r. 1799). Powoli docierała do świadomości ludzkiej kwestia potrzeby zmian w podejściu do wariatów, chociaż jeszcze w roku 1868 liczący się psychiatra polski, Romuald Pląskowski pisał – “Literatura obca, z której wszyscy czerpiemy swe wiadomości, nie moźe się też i do dziś dnia jeszcze poszczycić żadnym takim utworem w Psychjatryi, któryby za pierwowzór do wykładu i nauki dała się zużytkować”.
Hôtel de Chabanai zyskał sobie pewną renomę, trafił do niego nawet, w charakterze lekarza co prawda, Philippe Pinel którego zwykło się uważać za ojca nowoczesnej psychiatrii. Niestety biedny Pinel był niepocieszony faktem, że właściciel często odwoływał jego zalecenia co do terapii (nie chodziło przecież o to, żeby kogoś leczyć) i ostatecznie zrezygnował z rezydowania w hotelu 6 sierpnia 1793 roku, oddając się bez reszty reformie innego zakładu.
“Pinel szukał u ówczesnej władzy poparcia swoich myśli i dążeń, mając jedynie na celu dobro nieszczęśliwych obłąkanych. Nazwano go za to umiarkowanym arystokratą, co w owym czasie prawie wyrokowi śmierci się równało. Nieulękniony Pinel odwołał się do rady gminnej Paryża w pełnych szału wyrazach, domagając się upoważnienia do przeprowadzenia swoich reform. „Obywatelu”, rzekł do niego Couthon, „odwiedzę cię jutro w Bicetre, ale biada ci, jeżeliś nas w błąd wprowadził i jeżeli pomiędzy swoimi waryjatami ukrywasz nieprzyjaciół narodu.”
Couthon rzeczywiście przybył następnego dnia, wkrótce jednak sprzykrzyły mu się krzyki i wycie obłąkanych, których chciał badać każdego z osobna i rzekł do Pinel’a: „Obywatelu, ty chyba sam oszalałeś, źe takie bydło chcesz uwolnić z kajdan? Rób z nimi jak i co ci się podoba, ale obawiam się, iż sam padniesz ofiarą twoich uprzedzeń.” Na marginesie dodać można, że rok później Philippe Pinel, jako lekarz, był obecny przy egzekucji Ludwika XVI. Miał oficjalnie stwierdzić zgon zdrajcy narodu i upewnić motłoch, że człowiek pozbawiony głowy faktycznie nie żyje.
Interes kręcił się nieźle, a sam Jacques Bellhomme został aresztowany w 1794 za dostarczanie rzekomym wariatom sporych ilości wina. Trafił do wspomnianego szpitala-więzienia Coignard, w którym przetrzymywano też Markiza de Sade, swoją drogą deputowanego do Zgromadzenia Narodowego i Konwentu, markiz i tak miał wiele szczęścia, wyrok skazujący go na ścięcie Robespierre miał w planie podpisać w dniu w którym sam został ścięty. Ponoć de Sade niezbyt chętnie wysyłał ludzi na szafot i był zbyt mało stanowczy. Stracenie Robespierre’a ocaliło też życie stolarza Bellhomme’a, a jego syn Étienne Belhomme (1800 – 1880) został, o dziwo, psychiatrą. W pełni wykształconym i poważnie zajmującym się pomocą potrzebującym, stał się oddanym ludziom i nauce wrażliwym lekarzem. Pewnie mu tata naopowiadał…
Maciej Polak
Źródła:
- Teodor Jeske-Choiński “Kobiety Rewolucyi Francuzkiej”
- Leon Berenson „Ogólne zasady więziennictwa”
- Adolf Mikołaj Rothe “Psychijatryja czyli nauka o chorobach umysłowych”
- Romuald Pląskowski “Psychiatrya. Z. 1, Część ogólna”
- Ruth Scurr “Robespierre – terror w imię cnoty”
- Reprodukcje – welcomeimages.org