Robespierre nie był ateistą. Był obywatelem wierzącym, do ateizmu wrogo nastawionym. Co nie przeszkadzało mu w zorganizowanym uśmiercaniu ludzi. Zresztą masakry i morderstwa miłe są Bogom, a chrześcijański nie jest bynajmniej wyjątkiem, jeżeli ufać słowom jego wysoko postawionych afirmantów. Naturalnie, te wielce nieprzyjemne postępki dokonywane w imieniu Bogów, dotykać muszą właściwie wytypowanych ludzi. Jak wiadomo, ich dobór odbywa się wedle rozmaitych kryteriów, niekoniecznie związanych z nieprawidłowym światopoglądem.
Marginalia
Muszkiet na kaca
Książę Hessen-Kassel w lutym 1777 roku podpisał z reprezentantem Anglii umowę na sprzedaż oddziałów strzelców. Żołnierzy przehandlowano jak mąkę, drewno albo inne dobro ruchome, niemieckich chłopów po prostu zarekwirowano rodzinom i po dostarczeniu do holenderskich portów ładowano żywy towar na transportowce. Był on Brytyjczykom bardzo potrzebny do uporania się z niepodległościową awanturą w Ameryce, która w październiku tegoż roku miała przybrać zdecydowanie niekorzystny dla nich obrót. Część towaru zbuntowała się i uciekła, ale większość trafiła za ocean, gdzie miała walczyć nie wiadomo po co i za co. Anonimowo wydawane broszury i pomniejsze pisemka jak „List hrabiego de Schaumberg do barona de Hohendorff, dowódcy oddziałów heskich w Ameryce„, z nieznaczną przesadą przedstawiały opinii publicznej charakter tego procederu.
„Jeden z pomniejszych książąt niemieckich przypomina dowódcy, że Anglia płaci mu trzydzieści gwinei za każdego zabitego żołnierza, i dodaje, że bardzo potrzebuje tych pieniędzy dla sprowadzenia w sezonie opery włoskiej.” 1
- Antonina Vallentin „Mirabeau” – Tom 1, Warszawa 1965, str. 156-157 ↩
Za moją nieznaną kochankę!
Młody Ludwik XV (1710-1774) szybko polubił alkohol. Był młodzieńcem nieśmiałym, przez długi czas bał się pięknych kobiet. Całkiem długo, jak na tamte czasy, był oddanym mężem Marii Leszczyńskiej, co dawało powody do żartów. Dlatego też, kiedy w styczniu 1732 roku, nieco bardziej pijany niż zazwyczaj, wstał i wygłosił podczas kolacji toast „Za moją nieznaną kochankę!„, wzbudził zrozumiałą sensację i oszołomienie, a u kilku wysoko postawionych dworzan, mających swoje plany, wręcz przerażenie i trwogę. Część z nich pamiętała jeszcze zgubny wpływ kochanek Ludwika XIV na politykę królewską i życie dworu. Nawet jeżeli król nie miał jeszcze kochanki, to ów toast był wyraźnym sygnałem, że niebawem będzie jakąś miał i coś należało z tym zrobić. Głównie we własnym interesie.