Home » Marginalia » Purytanie dają w banie

Purytanie dają w banie

Chrześcijański Bóg to bardzo uprzejmy osobnik, który nie miesza się do spraw doczesnych, albo też może zmienić zdanie odnośnie nich, o ile jego personel naziemny ma w tym jakiś interes. Bóg zawsze przystaje na przedłożoną mu propozycję sposobu uregulowania spraw i się nie czepia niczego, dopóki nie zostanie o to specjalnie poproszony przez wyznaczonego do tego urzędnika; na szczęście jego napady szału należą do odległej przeszłości.

W kwestii spożywania alkoholu przez jedną z najbardziej oddanych mu społeczności – purytan też był mocno powściągliwy. Radykalizm tej grupy przysporzył jej niemałych kłopotów i pośrednio wymusił zmiany w orientacjach zawodowych. Do części zawodów blokowano im dostęp, ale nie do handlu zagranicznego, zwłaszcza z koloniami w Ameryce, gdzie jak i w Anglii zresztą, gorzała odgrywała dosyć istotną rolę.

Valentin Daniel Preisler (1717-1765);  Data powstania dokumentu - 1745

Valentin Daniel Preisler (1717-1765); Data powstania dokumentu – 1745

W 1630 roku do Bostonu przybyła spora grupa osadników – purytanów na pokładzie okrętu “Arabella”. Purytanie “roztropnie zabrali na pokład kila razy więcej piwa niż wody oraz trzydzieści osiem tysięcy litrów wina.”Jednak wszystkie zapasy się kiedyś wyczerpują a statki z zaopatrzeniem niekoniecznie spełniały pokładane w nich nadzieje. W tym samym roku William Bradford – gubernator Plymouth oczekiwał na statek zaopatrzeniowy z Anglii. “Kiedy ten się zjawił (…) na pokładzie zostały tylko dwadzieścia trzy litry miodu, a brakujące niemal czterysta zostało wypite pod pretekstem przeciekających beczek i w ten sposób utracone”.

Picie grzechem absolutnie nie było, dopóki nie czerpało się z tego radości. Wszelkie negocjacje z indianami, jak na przykład z Massasoitem obowiązkowo łączyły się z pijaństwem, co bardzo pomagało w uzyskaniu ich przychylności, jak wiadomo każda okazja jest dobra, żeby upić się na smutno.

Nieco kosztownym w tych okolicznościach zwyczajem było wkładanie do trumny zmarłego butelki rumu, żeby miał małe co nieco na drogę.

 Jan van Vliet, Dutch, 1632.

Jan van Vliet, Dutch, 1632.

Naturalnie żałobnicy swoje też musieli przyjąć. W 1676 roku podczas pogrzebu Davida Portera wydano dwa razy tyle na napoje wyskokowe wypite nad grobem, co na oporządzenie zmarłego, w tym samym roku wdowa po pewnym nobliwym purytaninie zanotowała, że na pogrzebie męża wychlano ponad 50 galonów wysokogatunkowego wina. Z tego powodu czując zbliżający się własny koniec powiedziała przyjaciołom iż “rozwiązłe pijaństwo na pogrzebie zmierza ku pohańbieniu Boga i religii” i nie życzy sobie żeby pito mocne trunki na jej pogrzebie.

Sami pijecie...

Sami pijecie…

W niektórych purytańskich szkołach dawano dzieciom rano po kielichu, albo nawet trzech, żeby pobudzić ich przyklapłe zainteresowanie nauką. Nauczyciele naturalnie przyłączali się do tego “z grzeczności”, co było ważną częścią rytuału. Przyłączanie się do pociągania czegoś dla wzmocnienia było obecne nawet w purytańskich sądach. Bywało, że ktoś z publiczności, która trzeźwa raczej nie bywała, podawał butelkę powodowi, ten po krzepiącym łyku podawał ją dalej do swojego prawnika, a prawnik do obrońcy oskarżonego. Sąd miał oczywiście własne zaprowiantowanie i nierzadko łagodniał w swych wyrokach pod jego wpływem, a Bóg przychylnym okiem patrzył na oddaną mu i narąbaną na smutno społeczność pielgrzymów z Mayflower.

Adriaen Brouwer (1605/6-38)

Adriaen Brouwer (1605/6-38)

Nic dziwnego, że kiedy w miejscu dzisiejszego miasta Quincy wyrosła konkurencyjna osada w której narąbywano się na wesoło i dochodziło tam do gorszących tańców, śpiewów i hulanek z tubylcami, pobożni purytanie ją zaatakowali, by szatańska zaraza się nie rozprzestrzeniła. Przywódcę odesłano do Anglii, zabawy ustały.

W połowie XVII wieku, kiedy poulacja zbożnych ponuraków znacząco się powiększyła, należało rozwiązać palący problem niedoboru alkoholu. Trudno było wyprodukować coś porównywalnego do angielskiego piwa, którego zaczęło brakować. Kiedy w 1662 roku gubernatorowi Connecticut udało się zrobić piwo z kukurydzy, było to wystarczającym powodem dla przyjęcia go do Towarzystwa Królewskiego w Londynie – w końcu to niepospolite dokonanie naukowe, niemniej piwa nie chciano pić; chyba było paskudne. Piwo zresztą, poza oczywistymi walorami sentymentalnymi, było nieekonomiczne –  łatwo się psuło i trudniej się było nim natrzepać.

Roman Leitner (1805-1834)

Roman Leitner (1805-1834)

Dwa lata po przełomowym odkryciu możliwości pędzenia piwa z kukurydzy, otwarto na Staten Island w roku 1664 pierwszą gorzelnię z prawdziwego zdarzenia. Koloniści mogli się cieszyć, chociaż to chyba niewłaściwe i bardzo bezbożne słowo, miejscowym rumem, brandy i whisky zbożową. Po niedługim czasie i w przydomowych ogródkach pojawiły się destylatory, które wszystko co się dało przerabiały na gorzałę. Alkohol wkrótce stał się nawet oficjalnym środkiem płatniczym, chociaż już wcześniej,“ w Bostonie w latach 40 XVII wieku brandy, gin i whisky rozdzielano między pracowników jako zapłatę, z pewnym uszczerbkiem na jakości wykonywanej przez nich pracy. (…)

Jedna z firm ubezpieczeniowych podniosła stawki abstynentom, którzy byli chudzi i na równi upośledzeni umysłowo, przez co wyrzekali się dobrych dzieł boskich, jakie można znaleźć w napojach alkoholowych.

Valentin Daniel Preisler (1717-1765) Data powstania dokumentu - 1745

Valentin Daniel Preisler (1717-1765) Data powstania dokumentu – 1745

Jeszcze dużo później  kiedy “młody George Washington postanowił rozpocząć karierę polityczną, ubiegał się o fotel w Izbie Mieszczan Wirginii (Virginia House of Buresses) i przegrał. Gdy zrozumiał swój błąd, podczas następnych wyborów zainwestował w sto czterdzieści cztery galony rumu, wina, mocnego cydru, mocnego ponczu i piwa, po czym rozdał je wyborcom. Zebrał ponad dwa głosy na galon i wygrał; reszta jest historią”.

 

Maciej Polak


Źródła:

  1. Eric Burns „The Spirits of America: A Social History of Alcohol”
  2. TBarbara Holland “Radość picia”