Home » Marginalia » Monstra niefortunnie ubrane w ludzką postać

Monstra niefortunnie ubrane w ludzką postać

 

XVII-wieczny szpital bywał miejscem raczej nieprzyjemnym. Po części spadkobierca leprozoriów, był w dużej mierze obszarem wykluczenia, gdzie można było trafić za karę, bynajmniej nie w celu poprawy zdrowia. Do założonego w 1656 roku Szpitala Ogólnego Paryża zsyłano przestępców, biedotę, prostytutki, żebraków, osoby z różnych powodów niewygodne, skazanych wyrokiem sądowym i o dziwo, czasem również chorych. Szpital był zamkniętym światem, gdzie nie docierała niemal żadna władza, nad którym praktycznie nie było zewnętrznej kontroli.

„W tym Szpitalu i miejscach mu podległych dyrektorzy rozporządzają słupkami, dybami, więzieniem i lochami według własnego uznania i od żadnego ich postanowienia wewnątrz Szpitala nie ma apelacji; co zaś do zarządzeń, które wydają na zewnątrz, mają być wykonywane w formie i treści wbrew wszelkim sprzeciwom czy zażaleniom, jakie by były lub mogły być wniesione.” 1


W kolejnym stuleciu sytuacja nie uległa znaczącej poprawie, nic więc dziwnego, że w większości przypadków, o ile rodziny dobrze życzyły swoim członkom i miały ku temu środki, starały się ich uchronić przed koszmarem szpitala. Zwłaszcza, jeżeli byli obłąkani. Bohater romansu Prevosta, kawaler des Grieux wpada w przerażenie na wieść, iż jego ukochana trafiła do Szpitala Powszechnego.

Mimo dreszczu grozy, o jaki przyprawiła mnie nazwa Szpitala, miałem jeszcze siłę aby poprosić łagodnie o bliższe wytłómaczenie (!): >>Tak, tak! dodał, już od dwóch miesięcy uczy się rozsądku w Szpitalu Powszechnym; życzę szczerze, aby ten pobyt wyszedł jej równie na zdrowie, co panu mury św. Łazarza<<.

Gdybym miał przed oczyma widok wiekuistego więzienia lub nawet śmierć, nie byłbym zdołał opanować mego uniesienia na tę straszliwą wiadomość2

Przerażenie kawalera ustępuje miejsca wściekłości, z jaką rzuca się na sprawcę tego nieszczęścia, tłumacząc się później ze swoich motywów superyorowi klasztoru, w którym go umieszczono dla poprawy, mówi:

O mój ojcze! rzekłem nie przestając łkać jak dziecko, wyobraź sobie najstraszliwsze okrucieństwo, wyobraź sobie najohydniejszą ze wszystkich niegodziwosci, a będziesz miał pojęcie o czynie, jakiego ten niegodny G*** M*** miał nikczemność się dopuścić.” 3

Pamiętać należy, że autor owego romansu zmarł w roku 1763, a akcja wspomnianego dzieła toczy się w pierwszej połowie XVIII wieku, w czasach jemu współczesnych.

Co prawda medycyna niespiesznie z obszaru sztuk przechodzi w obszar nauki, jednak wielu profesorów wciąż zajmuje się kompilowaniem starych przesądów z nowymi badaniami. Do tego często przyprawiają swoje dzieła sądami moralnymi o zerowej wartości naukowej. Niektórzy jeszcze zaciekle bronią medycyny humoralnej.

Ktorzy bowiem niewstrzemięźliwie żyią, ci sobie dzień w dzień cokolwiek niestrawnego humoru przyczyniaią: który humor żyłami się rozchodząc, całe ciało iakoby gębkę napuszcza. Zaczym o ieden lub drugi rok, tak się częstokroć wielka złego humoru moc w ciele zbierze; iak wiele się w naczyniu dwóchset uncyi, albo czterech kuflach, zaledwie zmieścić może. Te złe humory na koniec za czasem gniją, i śmiertelne przynoszą choroby: zkąd wielka bardzo część ludzi przed czasem ginie.” 4

Monstra niefortunnie ubrane w ludzką postać (Bienville)

W chorobie psychicznej na skutek zafałszowanego postrzegania świata chory przyjmuje dziwne postawy i może dziwacznie się zachowywać w sposób pozornie nieuzasadniony. A badacz mający skąpe, bądź błędne dane na temat rzeczywistości, wypaczony pogląd, może być takim w naszych oczach? Czy choroby psychiczne są jak katar, albo zapalenie płuc i można je opisywać w sposób ścisły, czy też są produktami określonych kultur? Są tworzone czy odkrywane?

XVIII-wieczna wizja kobiecej seksualności była na tyle niespójna, że nie można mówić o jednym zapatrywaniu. Przetrwał pogląd o jej, łagodnie mówiąc, pasywnym i uległym charakterze, zasadzony na wyidealizowanych, nadmiernie uwznioślonych obrazach, społecznych restrykcjach, urósł do rangi uznanego „prawa natury„. Co prawda sprośna literatura prezentowała cały wachlarz postaw, niemniej w potocznej świadomości, w większości przypadków wszystko, co nie mieściło się w wychuchanych ramach, traktowano jak perwersję, zagrożenie dla istoty kobiecości i moralną gangrenę. Na tym tle zachowania dziś jak najbardziej normalne postrzegano jak groźne zaburzenia. Wizja choroby, podlana cnotliwym, moralno-bigoteryjnym sosem rozkwitała.

Kobiecy bezwstyd seksualny był uwydatniony i wyolbrzymiony przez cechy które pisarze mężczyźni często wybierali do ich (kobiet) definiowania. Próżność, ambicja, duma i zarozumiałość były uważane za naturalne cechy prawie wszystkich kobiet od najpośledniejszych ladacznic do księżniczek. Przesycenie kobiety taką charakterystyką pozwoliło pisarzom zadowalająco wyjaśnić wielką liczbę lubieżnic i prostytutek5

Termin „nimfomania” ukuł Jean Astruc (1684-1766) około roku 1743, jednak rozgłos zyskał dzięki publikacji pana De Bienville pod takim właśnie tytułem (1771). Obecnie zapomniany, w swoim czasie Bienville był ponoć cenionym lekarzem. Oddany powołaniu poruszał się w obrębie dostępnej mu wiedzy, z powściągliwością też powinniśmy się odnosić do mieszania porządku „naukowego” z „moralnym”.

Szał maciczny ma źródło w ruchach wewnętrznych narządów. Pomijając szczegółowy i sugestywny opis budowy narządów płciowych, ciekawy raczej dla historyków ginekologów, ograniczmy się do stwierdzenia, że nimfomanią jest „nieprawidłowe poruszanie się włókien w pewnych częściach ciała kobiety„. 6 A „(…) wszystkie te przykre przypadłości, których dostatecznie ohydnego obrazu nie sposób naszkicować, są w początkach znośne7

Wystarczy, byśmy wiedzieli, że ciągłość i gwałtowność wstrząsów włókien w narządach wywołują nieuchronnie naprężenie i nacisk w częściach głowy, które powodują obłęd, że ten obłęd u jednych kobiet jest ogólny, a u innych związany jedynie z poszczególnymi osobami„. 8

Łatwo było dostrzec zaczyn choroby w dojrzewaniu emocjonalnym czy życiu uczuciowym panien i poprzez środki zaradcze wrzucić nieszczęsną w prawdziwe szaleństwo. Nieścisłe, płynne kryteria, można swobodnie dobrać pod diagnozę. Jeżeli panna jest „milkliwa, przeciwna rozrywkom, które młodzieży dobrze ułożonej dostarczają zazwyczaj wiele przyjemności„, 9 czuje wstręt do jedzenia i picia, niewrażliwość na zimno, stroni od „rozsądnego towarzystwa„, to najprawdopodobniej rozwija się u niej nimfomania. Nadmiar refleksyjnego skupienia też mógł być niebezpieczny – chore „popadają w zamyślenia tak intensywne i głębokie, że nieczyste i lubieżne myśli, którymi włókna mózgu są nieustannie dręczone, wprawiają je w rozedrganie i napięcie, które pozbawiają je w ogóle snu.” W pierwszym okresie nimfomanii są jednak chwile wytchnienia, „które zawdzięczamy czasem przełomowemu i obfitemu wypróżnieniu, czasem jakimś upustom krwi10. W tych chwilach należy zastosować dietę nawilżającą.

Piekielny płomień lubieżności

Zdawać by się mogło, że klasztor gwarantuje zachowanie czci dorastającej pannie. Wobec groźby czającej się nimfomanii, zarazy prostytucji, zgnilizny świata, grozy Szpitala, który nie leczy, nie zapobiega, a raczej odgradza element niepożądany od zdrowego ogółu i kosztownych lekarzy, klasztor oferować mógł bezpieczeństwo. Z pewnością część z nich wywiązywała się z pokładanych w nich nadziei, wiele również nie.

Do klasztorów trafiały dziewczynki już w wieku 4 – 5 lat. Część z nich z powodu braku nadziei na posag, część „na przechowanie”. Najgorszą opinię miały żeńskie klasztory weneckie, niewiele się różniące od regularnych burdeli. Już w czternastym stuleciu wszczęto postępowania przeciwko 33 z nich, a Sant’ Angelo di Contorta, zamknięty ostatecznie przez papieża w 1474 roku, wyróżniał się wyjątkowo skandalicznym „prowadzeniem”. Nie dbano nawet o pozory, klasztor zamieszkiwały zakonnice wraz ze swymi dziećmi i kochankami. Tak w Wenecji, jak i Anglii czy Francji sytuacja ulegała naprzemiennie złagodzeniu i zaostrzeniu przez dziesiątki lat, angielskie dokumenty mówią o regularnym zachodzeniu w ciążę około 5% wszystkich zakonnic w kraju. „W szesnasto-, siedemnasto-, i osiemnastowiecznej Francji i Włoszech, młodzi playboye nawiedzali klasztory w poszukiwaniu dojrzałych zakonnic jako kochanek11 Jeszcze w początkach XX wieku, w zbiorze krytycznych porzekadeł na temat klasztorów można znaleźć całkiem dosadne:

Ludzie dobrze sobie zważcie, trzynaście mniszek, dzieciaków czternaście.
Mniszka czystość ślubuje a dzieciątko piastuje.
W niektórych klasztorach znajdziesz pod łóżkiem dwie pary różnorakich pantofli12

Fantazje, rozterki, ciągoty, dyspozycje erotyczne wyolbrzymione przez różnych Bienville’ów, zdemonizowane, urosły do rangi arcyniebezpiecznej choroby.

Nimfomanija dochodzi niekiedy do takiego stopnia, że osoby nią dotknięte usiłują dogodzić swojej namiętności bez względu na czas i miejsce, z pogardą uczucia wstydu. Taki stopień jest rzadki, zwykle nieuleczony i śmiercią się kończy.13

Klasztory które oparły się piekielnemu płomieniowi lubieżności, utrzymały dyscyplinę i porządek, przeciwdziałały zamętowi, bywały ostoją poważniejszych dewiacji, o których wzmiankowano, dworowano sobie z nich, ale mało kto poważył się o dalej idące kroki.

Każdy słyszał opowieści o katabasach, którzy sam na sam pozostając z penitentką, kazali jej klękać, podkasywać spódnice, klepali po pupie albo srodze ją chłostali, wedle miary popełnionych grzechów, a karę kończyło przeciągnięcie posłusznej grzesznicy do przodu i wsadzenie jej trzonka świętego Franciszka od tyłu, aż rozpalona trafiła do raju Mahometa.” 14

François Doppet (1753 – 1799) w swoim małym dziełku o przyjemnościach biczowania poświęcił klasztorom oddzielny rozdział. „Praktyki flagellacyjne miały (…) zdecydowane podłoże seksualne. Widoczne stało się to we Francji, gdzie klasztory żeńskie nabyły fatalnej opinii„. 15 Na długo przed tym, jak dziewiętnastoleni François de Sade trafił pierwszy raz za swe harce do więzienia w roku 1759, klasztorna perwersja przecierała mu szlaki. Kardynał Lambertini – przyszły papież Benedykt XIV (pontyfikat 1740 – 1758) wsławił się zamiłowaniem do „ciekawych historyjek o dziewczętach„, nie przejmował się zbytnio raportami pana Marais, inspektora policji paryskiej, który „był zdania, że najczęstszymi klientami lupanarów, poddającymi się specjalnym zabiegom dla zaspokojenia masochistycznych upodobań, byli właśnie duchowni wszelkiego stopnia.16. Im nie groziło raczej zesłanie do Szpitala, ani zakłócanie wszetecznych praktyk przez „lekarzy”.

Zakonnica osiemnasto- lub dwudziestoletnia szukająca wieczorami pcheł na sobie często nie kończy polowanka bez złożenia amorycznej ofiary. Nie chciała ulec, lecz wapory biją, a najmniejsze dotknięcie wystarczy, by zwilgocony obrzęk dalej bełtać.” 17

Klasztorne „bełtanie zwilgoconego obrzęku” w dużym stopniu oparło się infiltracji profanów. Kobiety, którym dane było opuścić klasztorne mury, nierzadko ukształtowała chłosta. Kara zespoliła się z przyjemnością odczuwania bólu. A przy tym obycie z dyscypliną, również narzuconą z wewnątrz, dała im przewagę nad rodzącą się psychologią.

Pierwszą systematykę chorób opracował Sauvages de Lacroix (1706-1767); sporządził on metody ich klasyfikacji i podał podstawowe opisy. Wydana przez niego w 1763 r “Nosologia Methodica” stała się inspiracją dla młodego Philippe Pinela (1745-1826) w jego badaniach dotyczących chorób psychicznych. Być może Pinel nie zająłby się dolegliwościami duszy, gdyby jego sfrustrowany kolega nie zmarł tajemniczo w lesie; być może nie zmarłby, gdyby był klasztornym erotomanem.

 

Maciej Polak


Źródła:

  1. Julie Peakman (red) „Sexual Perversions, 1670–1890″ London 2009
  2. Jerzy Łojek „Wiek Markiza de Sade”, Lublin 1975
  3. M.D.T. de Bienville „Nimfomania czyli traktat o szale macicznym” Gdańsk 2015 (reprint, oryg. – 1771)
  4. François Amédée Doppet „Afrodyzjak zewnętrzny” Gdańsk 2012 (reprint, oryg. – 1788)
  5. Jerzy Besala „Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn” Poznań 2014

Przypisy:

  1. Michel Foucault „Historia Szaleństwa w dobie klasycyzmu”, Warszawa 1987, str. 57
  2. X. Prevost „Historya Manon Lescaut i kawalera des Grieux”, Warszawa 1917, str.96
  3. tamże, str 97-98
  4. Luigi Cornaro, Leonardus Lessius „Nauka zdrowia to iest, skuteczny sposob, ktorym się zdrowie dobre i zycie, a przytym zmysłow, rozumu i pamięci calosc, az do ostatniey starosci dochowac moze” Lwów 1765 str. 139-140
  5. Peakman, str. 126-127
  6. Bienville, str.27
  7. Bienville, str.31
  8. Bienville, str.64
  9. Bienville, str. 77
  10. Bienville str. 68
  11. Elizabeth Abbott „A History of Celibacy” Cambridge 2001, str. 143
  12. Konrad Germann „Klasztory przed sądem ludu” Warszawa 1909
  13. Encyklopedja powszechna Orgelbranda, Tom 19, Warszawa 1865, str.464
  14. Doppet, str. 60
  15. Besala, str. 187
  16. Jerzy Łojek „Wiek Markiza de Sade” Lublin 1975, str. 18
  17. Doppet, str. 64-65