Uwielbiam leżeć w towarzystwie – XVI-wieczna gospoda

Kiedy w połowie XVI wieku Philipp Hainhofer – kupiec i dyplomata, wdał się w rozmowę z polskimi posłami odnośnie interesujących go, jako człowieka podróżującego po Europie, szczegółów z życia i zwyczajów, wcale nie był zdziwiony i zaskoczony tym, że kiedy w gospodzie, w której się zatrzymali, nie było dostatecznie dużo miejsca na wystawny bankiet, kazali oni wyburzyć ścianę dzielącą ją od przyległego domu. Dzięki temu miejsca znacząco przybyło i zabawa się udała. Do kogo należał dom – tego nie wiemy, ani tego, czy jego właściciel brał udział w bankiecie. Tak daleko posunięta ingerencja nie była czymś nadzwyczajnym, jeżeli tylko goście mieli wystarczające zasoby finansowe dla jej przeprowadzenia. Dla królewicza Władysława Wazy książę w Modenie też wyburzył ścianę gospody, dzielącą ją od jego pałacu, by ten przez kilka dni pobytu nie musiał nadkładać drogi do stołu i by wszystkim było miło. Słudzy Mikołaja Radziwiłła wynajęli, przed przybyciem swego pana do Braniewa, całą gospodę pana Barszcza i nakazali jej gruntowną przebudowę. Pan Barszcz z pewnością był zadowolony, jako i pan Radziwiłł zapewne. Oczywiście na gości mniej zasobnych czekały zgoła inne sytuacje, związane z pobytami w gospodach.

Czytaj dalej

Rycerz za dwa kurczaki

Dwoje kurcząt białych za każdego – to okup za zwolnienie z kilkumiesięcznego uwięzienia dwudziestu pięciu młodych, dobrze urodzonych obywateli Padwy, po przegranej wojence z Wenecją. Niewygórowana cena. Zwyczajowo za oswobodzenie jeńców pobierano wyższe opłaty w które wliczano koszty ich utrzymania wraz z doliczoną prowizją, oraz stosowną kwotę manipulacyjną, adekwatną do pochodzenia, statusu społecznego, bądź innych zalet uwięzionego. Wyznaczenie tak niskiego okupu, mizernego i znikomej wartości materialnej było bardzo znaczące, urągało płacącym, którzy z pewnością byliby o niebo bardziej usatysfakcjonowani mogąc za swych ludzi zapłacić, jak to się dziś popularnie mówi, okrągłą sumkę.

Czytaj dalej

Herbata przeciw gorzałce

Gorzelnik i piwowar doskonały - Cz. 1 O pędzeniu wódki prostéy, rok 1809

Gorzelnik i piwowar doskonały – Cz. 1 O pędzeniu wódki prostéy, rok 1809

Nie wiadomo kto wpadł na pomysł dodawania eteru do wódki. Autorzy podobnych wynalazków zazwyczaj pozostawali w ukryciu, co raczej nie zaskakuje. Być może cieszyli się lokalną, zasłużoną chwałą pośród innych pozostających w ukryciu. Efekt zmieszania wódki z eterem dał wspaniałe rezultaty. Jeden kieliszek był w stanie upodlić normalnego, zdrowego człowieka, po trzech kieliszkach najtwardsi padali bez czucia, a większa dawka powodowała zgon. I nie wybuchła wokół tego żadna afera, nie ścigano zaangażowanych w sprawę, zdrowie pijących też nikogo nie interesowało przez bardzo długi czas. Ale problemów nie można ignorować bez końca.

Czytaj dalej