Na początku lat ‘20. XVIII wieku sąd w Lipsku rozpatrywał bardzo dziwny spór. Powodem był hrabia Fryderyk Karol von Erbach, pozwaną – żona, z którą się rozwodził – Anna Zofia. Jednak nie o rozwód chodziło, a o tajemniczego gościa, który pewnego wieczoru zjawił sie na zamku Tankenstein w Odenwaldzie, gdzie hrabina mieszkała. Nieznajomy „poprosił ją oprotekcyą i schronienie, twierdząc iż kurfirst Palatynu ściąć go kazał. Zpoczątku nie chciano go przyjąć, ponieważ brano go za kradnącego pokryjomu zwierzynę; wreszcie jednak hrabina kazała mu wskazać pokój i ludziom dać baczenie.” Po kilku dniach pobytu podziękował za gościnę “i oświadczył, iż przez wdzięczność jej srebrne naczynia na złoto zamienić jest gotów. Posądzono go o zamiar oszukaństwa i za obietnicę podziękowano, na usilne jednak prośby, hrabina mu wręczyć kazała jeden puchar srebrny i pilnować go ściśle.” Nieznajomy spisał się wybornie, oddając hrabinie sztabę złota, które okazało się być najczystszej próby. Zamienił jeszcze kilka srebrnych przedmiotów na złote sztaby i oddalił się z zamku. Gdy wieści o tym dotarły do hrabiego, zażądał on połowy rzeczonego złota, jako że zamek ciągle należał do niego. W roku 1725 sąd w Lipsku orzekł: “Ponieważ naczynia srebrne były własnością hrabiny, chociaż więc zamieniły się na złoto, własnością jej pozostać powinny.” (Putonei Enunciata et consilira juris. Lipsiae. 1733 T.II, pag 677. Guldenfalk’s Transmutations-Geschichten S. 54)
Nieautoryzowany przez państwo wyrób złota nierzadko mocno absorbował osoby decyzyjne. Ciągle brano nazbyt poważnie dawne przesądy. Alchemików porywano, więziono, torturami zmuszano do wydania tajemnic. Był to czas powolnego schyłku wielkich dynastii i nadchodzących przemian społecznych, absolutyzm jednak miał się dobrze, nie tylko królowie mogli uwięzić kogo chcieli, pod dowolnym pretekstem i na dowolny czas. Rozgłos bywał sprawą ryzykowną. Pośród szemranych i osobliwych person przemierzających w XVIII wieku Europę nie brakło oczywiście rzeszy oszustów, najróżniejszych szarlatanów i naciągaczy. W XVI wieku Bragadino zwany Mamugnano został powieszony w pozłacanych szatach na złoconej szubienicy. Dla Muhlenfelsa w 1607 roku zbudowano trzy razy wyższą niż normalna, „paradną” szubienicę i też pokryto złotem, ale fałszywym. Spektakularne, teatralne kary znane były alchemikom wieku rozumu. Nadal od nich nie stroniono, nadal co bardziej znanych czy nieostrożnych wiecznie potrzebujący pieniędzy władcy siłą przymuszali do wytwarzania dla nich złota.
W liście z 1709 roku biskup z Senes tak pisał do ministra finansów Ludwika XIV, markiza Nicolasa Desmarets de Maillebois (1648-1721):
“Trzy lata wątpiłem o sztuce Delisla, uważając ją za niepodobieństwo; teraz jednak słyszę, iż złotnicy w Akwizgranie, Nicei i Awenionie, zrobione przez niego złoto i srebro za zupełnie dobre uważają. W czasie mej episkopalnej podróży, przedstawiono mi go, i w obecności mojej odbył doświadczenie. Dałem mu żelazne gwoździe, które w ogniu na kominku, przy sześciu czy siedmiu świadkach, w srebro zamienił. Gwoździe te przez jałmużnika mego posłałem potem do Akwizgranu, gdzie złotnik odbył z niemi wszystkie próby i dobrem je być srebrem mienił.
Podobnież zamienił przy mnie i wielu świadkach nad fajerką dwa kawałki ołowiu, jeden w złoto, drugi w srebro. Lecz jeszcze więcej zdziwiły mnie przemiany, które z jego proszkiem robiłem w Senes, kiedy się on sam niczego nie dotykał. Przeszło sto osób w dyecezyi mojej toż samo widziały, lub same odbyły.”
Nie dziwi więc że, gdy Delisl zwlekał z przyjęciem zaproszenia do Wersalu przed oblicze króla, został grzecznie uprowadzony w roku 1711; gdy chciał czmychnąć – postrzelono go w udo. “Delisle, człowiek niskiego pochodzenia, rodem z Prowancyi, czytać ani pisać nie umiejący, służył około roku 1690 jakiemuś przejeżdżającemu adeptowi za pomocnika. O adepcie tym tyle wiadomo, iż minister Louvois w r. 1690 ściąć go kazał, ale napróżno; ostrzeżony bowiem do Szwajcaryi umknął.” Delisle wszedł w posiadanie magicznych tynktur, które pozwoliły mu urządzać pokazy przemiany gwoździ. Do połowy czynił je srebrnymi albo złotymi, bądź z jednej strony srebrnymi a z drugiej złotymi. Nierozważne te spektakle przywiodły go w końcu do Bastylii, gdzie w roku 1712 otruł się z rozpaczy. Jego syn chrzestny Aluys, 14 lat późnie,j za podobne praktyki, połączone z fałszowaniem monet, trafi do więzienia w Marsylii. Łakoma na łatwe złoto, oświecona reformatorka prawa, Maria Teresa Habsburg (1717-1780) około 1746 roku uwięziła alchemika Sehfelda, który, mimo tortur w wiedeńskim więzieniu nie zdradził swych tajemnic. Zesłanie do fortecy Temeswar też nie przyniosło oczekiwanego skutku. Uwolniony dzięki interwencji cesarza Franciszka I wkrótce uciekł gdzieś wraz z dwoma oficerami cesarskimi przydzielonymi mu do nadzoru, niedługo po tym podobny do niego człowiek udanymi przemianami zyskał sławę w Amsterdamie i Hali, “gdzie autentyczności robionych transmutacyj prawie żadnego zarzutu uczynić nie można”. Alchemia, jak i odwieczne pożądanie złota, miała się w XVIII wieku całkiem dobrze.
Niewiele wiadomo o Lascarisie, podróżującym od początku wieku po Europie pod różnymi nazwiskami, nie wiadomo kim był, niektórzy wątpią nawet w jego istnienie. Ponoć pojawiał się w różnych miejscach, podając się za archimandrytę klasztoru z wyspy Mityleny, “na dowód czego świadectwo patryarchy Konstantynopolitańskiego okazywał. Zresztą mówił dobrze po grecku, i niczem podejrzenia nie obudzał, uznanego więc za Greka, niektórzy nawet skonni byli uważać go za potomka cesarza Laskarysa. Zbierał jałmużnę na wykupno niewolników w Tureckiej niewoli zostających, chociaż uważano iż ubogim daleko więcej rozdał, niż wynosiło to co mógł zebrać.” Lascaris był człowiekiem ostrożnym, często zacierał za sobą ślady i po transmutacjach oddalał się, zmieniając tożsamość; między rokiem 1701 a 1705 przeprowadził w róznych miastach kilka nie budzcych wątpienia przemian. Po każdej niezwłocznie rozpływał się w powietrzu. Rozdawał potrzebującym swe tynktury przemieniające nieszlachetne metale w szlachetne. Powszechnie wiedziano, że tynktura biała zmienia je w srebro, czerwona natomiast w złoto. Ta ostatnia, wedle dawniejszych mistyków, miała i inne właściwości – „niedbając o jasność rzeczy, szukali w przyrodzie analogii i podobieństw, przypuszczali oni że ciało martwe, ożywione duszą (anima, spiritus, essentia) może wydawać podobne sobie istoty„. Tynktura czerwona ożywiała i przedłużała życie, była duszą złapaną w płyn lub proszek.
Podczas pobytu w Berlinie w roku 1701 Lascaris zachorował, dzięki pomocy aptekarza magdeburskiego i przygotowanym przez niego medykamentom, powrócił szybko do pełni zdrowia. Johann Friedrich Böttger (1682-1719) okazał się być nie tylko aptekarzem, uprawiał też bez większego powodzenia alchemię, ale dzięki ofiarowanej przez Lascarisa cudownej tynkturze udało mu się w końcu otrzymać złoto, czym chełpił się niezmiernie. Kiedy wieści o tym dotarły na dwór Fryderyka I, ten niespodziewanie kazał go bez zwłoki schwytać. Böttger zdołał uciec do Saksonii, pod opiekę polskiego króla Augusta II przychylnego alchemii. Król uczynił go baronem i “o ile ograniczone jego ukształcenie pozwalało, puhar rozkoszy wyprózniał z szumem i drożdżami. Dworny i huczny dom jego odwiedzany był licznie, nigdzie bowiem wyszukańszego stołu żarłoki znaleść nie mogli; a zwyczaj że pod talerzem dla gości kłaść kazał na pamiątkę medal złoty wielkości talara, był pobudką, iż nawet damy licznie się u niego znajdowały.”
Kiedy tynktura się skończyła, a Böttger zaczął wszczynać awantury, został ostatecznie uwięziony przez polskiego króla. Lascaris dowiedziawszy się o tym niemiłym obrocie spraw interweniował za pośrednictwem doktora Pascha którego, na wszelki wypadek, również uwięziono po tym jak zademonstrował przemianę podłego metalu w złoto. Böttgera w więzieniu zmuszono do samodzielnego opracowania tynktur, co zaowocowało stworzeniem przez niego europejskiej porcelany. Zadowolony z przypadkowego odkrycia król uczynił go dyrektorem fabryki w Dreźnie. August II, wiedziony nadzieją uzyskania złota w magiczny sposób, zapewnił też później schronienie awanturnikowi z wyrokiem śmierci Hektorowi von Klettenberg, włóczącemu się po całej Europie, został jednak ścięty za oszustwo w roku 1720.
W relacjach wielu uznanych alchemików, których transmutacje nie pozostawiały wątpliwości przewija się postać tajemniczego adepta, który – przypadkowo napotkany – przekazał im pewne ilości magicznych tynktur i proszków. Inni nie potrafili powiedzieć, skąd je mają. Güldenfalk, poświadczając autentyczność kilku transmutacji (1755 – Hamburg, 1755 – Frankfurt, 1760 – Moguncja), podkreśla jednocześnie, że “ci co je zdziałali, byli znajomi, dowiedzieć się nie było można jakim sposobem dostali tynktury”. Byli i tacy, którzy uparcie i z dumą twierdzili, że sami opracowali recepturę, co nierzadko źle się dla nich kończyło.
Uznanym i niekwestionowanym pośród alchemików przekonaniem było, iż metale składają się wyłącznie z trzech pierwiastków „I tak: piewiastek główny, nadający metalom połysk, topliwość i ciągłość, zwano Mercurius; istotę będącą przyczyną rdzewienia, kruchości i twardości, skutkiem której metale nieszlachetne, wystawione ne działanie ognia, zamieniają się w popiół nazwano Sal; nakoniec ciało redukujące owe popioły a nadające metalom kolor, otrzymało nazwę Sulphur. Ztąd to powstali trójmaterialiści, biorący za godło znak symboliczny S.S.M. (Sal, Sulphur, Mercurius)”. Szybko rozwijająca się chemia nie zdołała wyplenić tych poglądów. Co więcej, niektórzy uznani naukowcy, jak Ernst Stahl (1659-1734), opierali na nich swoje teorie. U Stahla Sulphur przybrał imię flogistonu, i nawet rychłe wykazanie fałszywości tej koncepcji (Laurent de Lavoisier) przez długi czas jej nie szkodziło. Aczkolwiek niegdysiejsze mniemanie alchemików, że metale są podobne roślinom, wschodzą z nasienia i rozrastają się, przebrzmiało. K.F. Wenzel (1740-1793), nauczyciel chemii we Freibergu próbował jeszcze w drugiej połowie XVIII wieku (Einleitung in die höhöre Chemie. Leipzig 1773) podnieść alchemię do rangi nauki, snując zagmatwane myśli o rozbieralności metali. James Price (1752–1783), doktor medycyny, absolwent uniwersytetu oksfordzkiego, ogłosił w 1781 roku, “iż długiem rozmyślaniem i licznemi doświadczeniami znalazł drogę, której tylu napróżno szukało. Udało mu się jak powiadał, wynaleść sposób robienia tynktury na srebro i złoto.” Niestety, gdy po pokazach w laboratorium, wobec wiarygodnych świadków i wydaniu pracy na ten temat, wezwano go do publicznego zaprezentowania tej sztuki, otruł się kwasem pruskim, pozostawiając niejaki niedosyt.
Przemiana innych metali w złoto jest możliwa. W 1980 roku Glenn Seaborg transmutował bizmut w złoto, ingerując w struktury atomów. Śmiało jednak utrzymywać można, że w XVIII wieku nie było zbyt wielu fizyków jądrowych. Nie wiadomo, w jaki sprytny sposób rzekome, uznane przez poważne osoby za autentyczne i niekwestionowane, transmutacje dochodziły do skutku. W końcu XVIII wieku liczba publikacji i pokazów publicznych wyraźnie maleje. Alchemicy jednak nadal działali, zakładali tajne stowarzyszenia dryfujące w stronę ezoteryki.
W 1808 roku angielski uczony John Dalton ogłosił drukiem teorię atomistycznej budowy materii, od 1817 roku znane były pewne zbieżne właściwości atomów ułożonych według rosnących mas. Fizyka nabierała rozpędu, mimo tego, jeszcze w 1837 roku towarzystwo przemysłowe w Weimarze zostało uraczone przez bliżej nieznanego alchemika z Turynu pokazem działania tynktury przemieniającej metale nieszlachetne w złoto, a w “roku 1854 Teodor Tiffereau, preparator przy katedrze chemii w Nantes, przełożył akademii pismo, w którym twierdzi, iż jest na drodze odkrycia sztuki uszlachetniania metali.”
Maciej Polak
Źródła:
- Encyklopedyja powszechna Orgelbranda Tom 1, Warszawa 1859
- Biblioteka Warszawska – Krótki rys historii alchemii ułożony według Schmiedera,
przez J.B. Dziekońskiego, Warszawa 1844 - Ilustracje – Ilustracje – wellcomeimages.org