Home » Marginalia » Latający krokodyl papieża Leona XIII

Latający krokodyl papieża Leona XIII

29 września 1892 roku Dr. Karol Hacks wyjawił światu, że u papieża szatanów Pika widział „djabelski telefon, zapomocą którego wydaje on swe rozkazy siedmiu Dyrektoryatom” oraz że magicznym naramiennikiem wzywa Lucypera, kiedy zapragnie. „Pewnego dnia wziął go ten na ramiona i odbył z nim podróż na Syriusza. W przeciągu kilku minut zrobił przeszło 50 milionów mil. Po oglądnięciu gwiazdy, dostał się Pik na ramieniu Lucypera, zdrowy i cały, znowu do swojej kancelaryi w Waszyngtonie” 1. Rzecz cała została przedstawiona w dziele „Le Diable an 19 siécle”, autor zakonspirował się pod pseudonimem Dr. Bataille. Książka utrzymana w tonie demaskatorskim, pełna oburzenia na bezecne poczynania adoratorów Szatana, których bez krzty powątpiewania zgładzą w końcu nieustraszone zastępy Ducha Świętego, przyjęta została entuzjastycznie przez wielu katolików francuskich.

O straszliwych czarcich występkach zrobiło się głośno. Wstrząsające doniesienia obiegły europejską prasę, nie wyłączając polskojęzycznej. Karol Hacks, wydawca „Gazety Kolońskiej”, z pasją obnażał sparszywiałe kulisy diabelskich nikczemności ku przestrodze bogobojnego ludu. Lud czytał. Zapewne pałał trwogą i zrozumiałym oburzeniem, kiedy dowiadywał się że, „w Londynie podniósł się przez sztuki djabelskie stół do sufitu, zamienił się w krokodyla, który siadł do fortepianu, grał obce melodye i swojemi szczególnemi spojrzeniami wprowadził w zakłopotanie panią domu2. Na szczęście miał silne oparcie w wierze, chroniącej przed zapędami Złego, ale nie tylko. Nie tylko prosty, uczciwy lud pragnął dać odpór sztukom szatańskim.

Nieco wcześniej katolicka histeria na punkcie masonerii znalazła nową pożywkę. Oto bowiem pewien zdeklarowany mason i libertyn opuścił jej hańbiące szeregi. Tak jak wcześniej służył jej czym mógł, tak teraz, nawrócony, pragnął naprawić swe błędy i ujawnić wszystkie masońskie podłości na chwałę Kościoła Katolickiego.

Człowiek z wewnątrz

Nuncjusz papieski w Paryżu, Monsignore di Rendi, całym sercem wspomagał nawróconego. Nawrócony z oddaniem pisał o tym, w czym do niedawna uczestniczył – świadectwo naocznego świadka, człowieka, który wydobył się z bagna cieszyło się poważaniem. I poczytnością. W ciągu pięciu miesięcy w roku 1886 sprzedano ponad 22 000 egzemplarzy dzieła „Les Preres Trois – Points”. Ukazały się przekłady na inne języki. W niemieckim przekładzie, we wstępie, jezuita H. Grubner pisze: „dzieło, które dajemy czytelnikom niemieckim doznało w całym świecie katolickim bardzo łaskawego przyjęcia. I słusznie!… Oby ono i u nas się rozpowszechniło ku pożytkowi i zbudowaniu ludu niemieckiego3. Pod koniec roku liczba sprzedanych egzemplarzy przekroczyła 100 000. Jeszcze dwa lata później, 11 maja 1888 roku, przeczytać można w „Koln. Volkszeitung” przy okazji kolejnego wznowienia:

„W tomie leżącym przed nami znajdują się najdrobniejsze szczegóły o rozszerzeniu, organizacyi, urządzeniu, zwyczajach, tajemnych znakach i czynnościach wolnomularstwa. (…) Dzieło to mówi też wyraźnie o niebezpiecznych celach lóż, akcentując silnie fakt, że w niektórych krajach istnieją całe masy dobrodusznych wolnomularzy, szczególnie z niższej klasy, którzy sami nie znają ani nawet nie przeczuwają właściwych celów tego związku.”  4

Papież Leon XIII w wydanej 20 kwietnia 1884 roku encyklice „Humanum genus” wzywa, by „zerwać maskę wolnomularstwu, w którem znowu odżyły złe duchy ze swą zuchwałą wiarołomnością i obłudą, zbuntowane przeciw Bogu„. Nawrócony mason był dla hierarchów i samego papieża wspaniałym darem niebios. Jego słowa były pieśnią anielską, którą należało rozgłosić.

Masońska ohyda

Nowo przyjmowany do Masonerii poddaje się rytuałowi w małej salce, gdzie zobrazowane jest piekło. Jest to jednak piekło pełne radości, w otoczeniu płomieni szczęśliwe twarze bawiących się potępieńców biblijnych. Kain, Chanaan, Moab. Nic nie zakłóca ich błogości. Kapituły wolnomularzy „zostają pod bezpośrednim wpływem złych duchów, Lucypera i Eblisa, owego umierającego anioła światła”, naturalnie adept musi pokłonić się ołtarzowi Szatana. Musi też dokonać rytualnego zabójstwa, jest prowadzony z zawiązanymi oczyma do miejsca, gdzie trzymana jest owca z wygolonym bokiem. Uroczyście mówi mu się, że to zdrajca zakonu i musi teraz ponieść karę za swój czyn; śmierć z ręki adepta. Adept kładzie dłoń na boku owcy, by poczuć, że to faktycznie „ludzkie” ciało, po czym zadaje cios sztyletem. Gdy akt oddania się dopełni, wszyscy śpiewają diabelski hymn. Ci do cna zdemoralizowani ludzie wciągają w wielką spiralę deprawacji również kobiety.

Obrządek mopsów. Według tego obrządku występuje kandydatka jako psica, do koła mopsów żeńskich i męskich, na czele którego stoi jeden brat i jedna siostra. Nic dziwnego, że gdy wejdzie obce szczenię chcą je inne psy kąsać. Nasza psica oświadcza, że chce zostać przyjętą i wówczas otwarte na nią pyski mopsów zamykają się. Następnie kandydatka musi wyciągnąć język, a dozorujący mops dotyka go szybko, a następnie jako rzeczoznawca oświadcza, że psica ta ma wymagane właściwości, by zostać przyjętą. Mops egzaminujący pyta potem ostro kandydatkę, czy jest gotową pocałować tylną część ciała mopsa, według swego wyboru. Gdy zgromadzenie zabawiło się jakiś czas zakłopotaniem kandydatki, podają jej aksamitną lub jedwabną lalkę wyobrażającą mopsa i tę całuje ona w wymagane miejsce.”  5

Przyjęta do stada mopsica musi jeszcze oddać cześć „symbolowi moralności mularskiej”. Z tajemniczej skrzyni wyłania się serce, które jednak sercem nie jest. „Wstyd zabrania nam mówić wyraźniej” co to takiego. Gdyby i to nie wystarczyło za powód do całkowitego potępienia, Nawrócony prowadzi nas w głąb paszczy zepsucia.

Neofitom pokazuje się „płomienną gwiazdę”, pięciopromienną, która jest symbolem ciała ludzkiego. „Wierzchołek górny oznacza głowę, dwa środkowe, ramiona, dolne, rozstawione nogi. Litera G., oznaczająca rodzenie (generatio) jest umyślnie tam umieszczona, skąd wychodzą uda, gdyż ma ona oznaczać miejsce części rodnych. Litera G. może też oznaczać Geometrya , bo „płomienista gwiazda” przedstawia też geometrycznie akt płodzenia, a mianowicie w następujący sposób: Kładący się mężczyzna kieruje wystający członek w środek ciała; leżąca pod nim kobieta otwiera łono; tak więc ten akt, przez połączenie męskich i żeńskich części rodnych, przedstawia pięciopromienną gwiazdę.6

Nawrócony w licznych pismach wtajemniczał wstrząśniętych i chciwych sensacji czytelników w okoliczności podstępnych zabójstw masońskich, okropne szczegóły kultu Szatana, wstrętne lubieżności i czary. Nakłady wzrastały.

Nieustraszona kompania

Domenico Margiotta, równie niestrudzony demaskator ziemskich wpływów Antychrysta, wydał w 1894 roku dzieło „Adriano Lemmi, chef supreme des Franc – Macons”. Tytułowy Adriano Lemmi jest szatańskim papieżem mieszkającym w pałacu Borgiów w Rzymie. Ma służbę diabelską,do której obowiązków należy plucie na odwrócony krucyfiks, Adriano przy pisaniu listów dla rozluźnienia dźga piórem hostię. Oczywiście ma śpiewnik z szatańskimi psalmami na każdą okazję, a ponadto pracuje nad opętaniem najlepszych poetów Europy, by przełożyli na swoje języki hymn szatański Carducciego.

Domenico Margiotta z pewnością czytał prace wspomnianego na początku Karola Hacksa. Nasz Nawrócony – Leo Taxil zapewne też zapoznał się z utworami tych dwóch nieznających lęku bojowników o prawdę. Nie wiadomo dokładnie, kiedy ci trzej Nieustraszeni postanowili połączyć swe siły; kiedy to się w końcu stało świątobliwy światek bez wątpienia niezmiernie na tym zyskał.

Diana Vaughan

W czerwcu 1895 roku zaczęły ukazywać się w Paryżu wspomnienia Diany Vaughan – Miss Diana Vaughan. Memoires d’une Expalladiste. Publication mensuelle. Diana to dziewczyna, której udało się wyrwać z mocy Szatana, urodziła się 29 lutego 1874 roku, jej ojcem był demon Bitru. Jako dziesięciolatka dzierżyła już tytuł „mistrza” w Louisville w Stanach Zjednoczonych.

„Tam zjawił się u niej starszy szatan Asmodeusz z 14 legionami podwładnych mu szatanów. Przyniósł on z sobą lwi ogon, który odciął lwu ewangelisty Marka. Ogon ten owinął się Dianie około szyi i pocałował ją!” 7

Diana odbywała z Asmodeuszem „podróże powietrzne„, podczas których dane jej było podziwiać obce planety i wsłuchiwać się w wykłady Asmodeusza. Ten udzielał jej chętnie również swoich mocy na Ziemi, zdarzyło jej się, że podarowany ogon z szalika zmienił się w narzędzie karzące jej wrogów. Wychłostał ich w Paryżu w 1885, po czym przyleciał do swej pani i owinął się wokół jej szyi. Diana zdradziła światu, że niejaka Zofia-Saphojest prababką wcielonego antychrysta, gdyż ósmego dnia miesiąca Paophi roku 000.896 prawdziwego świata, urodziła córkę, która będzie babką antychrysta.” Ma też na to dokument podpisany przez jej ojca – szatana Bitru, który z rzeczoną Zofią spółkował. Diana Vaughan napisała też książeczkę do nabożeństwa, w której trafić można na podobne sensacje.

Poparcie z góry i z dołu

Część prasy, jak The Catholic Times, otwarcie wyrażała uznanie dla niezłomnego ducha Diany. U części co trzeźwiej myślących redaktorów budziły się co najmniej wątpliwości. Zostawmy jednak prasę. Leo Taxil został pierwszy raz przyjęty na prywatnej audiencji u papieża Leona XIII w 1887 roku. Papież od dawna był mocno zaangażowany w walkę o wiarę. W 1884 roku przypadkowo podsłuchał dyskusję Szatana z Jezusem na temat zniszczenia przez tego pierwszego świata w bliskiej przyszłości. Co absolutnie zrozumiałe, przejął się tym tak bardzo, że osobiście napisał specjalną modlitwę, którą biskupi i kapłani mieli odczytywać po Mszy Świętej. Leo Taxil, wdzięczny za słowa pociechy i uznania, dedykuje papieżowi kolejne pisma, prowadzi z nim korespondencję. Do papieża napisała też, jak się zapewne wszyscy domyślili, nieistniejąca Diana Vaughan. 16 grudnia 1895 roku w imieniu głowy Kościoła Katolickiego odpisał kardynał Parocchi. W jego liście czytamy:

(…) Jego Świątobliwość polecił mi przesłać Pani wraz z podziękowaniem także Jego osobne błogosławieństwo. Czyni Pani nadzieję odwiedzin w Rzymie, jeżeli okoliczności pozwolą opuścić miejsce swego schronienia. Pragnę, aby te okoliczności nie dały długo na siebie czekać. Z największą przyjemnością przyjmę Panią u siebie, gdyż od dłuższego czasu posiada Pani moją sympatyę. Nawrócenie Jej jest jednym z najwspanialszych tryumfów łaski, jakie znam . Właśnie w tej chwili czytam Pamiętniki Pani, które są dla mnie nadzwyczaj interesujące. Wielką pociechą będzie dla mnie, gdy będę mógł pobłogosławić Panią i umocnić Ją na drodze prawdy, na którą Pani wstąpiłaś. (…)8

Do Diany napisał też, 27 maja 1896 roku, sekretarz papieski Verzichi. W liście swym powołuje się na prywatnego sekretarza Ojca św. kardynała Sardi, który polecił mu wyrazić papieskie uznanie. Sardi dwa miesiące później napisał do Diany osobiście.

„(…) Pospieszam wyrazić Jej należne podziękowanie za przysłanie ostatniego tomu. Tylko tak dalej, tylko dalej, aby raz zdemaskować bezbożną sektę. Opatrzność dlatego widocznie pozwoliła na to, aby Pani niegdyś do niej należała! Wiele osób przeczy istnieniu Pani. Sądzę, że jest to tylko fortel sekty, aby nie przywiązywać znaczenia do Jej dzieł.(…)9

Podczas antywolnomularskiego kongresu w Trydencie, trwającego od 26 września do 1 październik,a poważono się publicznie oficjalnie zaprezentować odkrycia Taxila. Chociaż coraz silniej i liczniej podnoszą się głosy zarzucające Taxilowi i spółce szalbierstwo, jeszcze cieszy się on poparciem wysokich kręgów kościelnych. Biskup Lazareschi publikuje w piśmie „Nowa wyprawa krzyżowa” artykuł polecający wszystkim Taxila, Margiotta i oczywiście Dianę Vaughan. Leo Taxil na kongresie przyjmowany jest z honorami. Opat Bessonies w imieniu całej Francji antywolnomularskiej wyraził głęboką wiarę w opisane przez Dianę wydarzenia, opat Brugion roztrząsa szczegóły znieważeń hostii.

Taxil uczestniczy w oficjalnych kolacjach. Wieczorem 30 września u biskupa Valussi, w pałacu biskupim, życzliwie wspierają go biskup Lazzareschi, książę Karol zu Löwenstein, hrabia Paganuzi, Sanno Solaro i inne ważne persony.

Eeeee… Nic się nie stało

Szarlataństwo nie mogło jednak trwać wiecznie, coraz liczniejsze, coraz bardziej stanowcze i ofensywne głosy otwarcie mówiące o oszustwie, żądające dowodów przeważyły i spółka Taxil-Margiotta-Hacks zdecydowała się zakończyć trwającą od wielu lat zabawę. Tym bardziej, że kongres powołał komisję, która miała zbadać sprawę Diany Vaughan. 19 kwietnia 1897 roku Taxil przyznał się do oszustwa. Na koniec spotkania w sali posiedzeń „Towarzystwa dla ziemioznawstwa” oświadczył:

„Dziękuję serdecznie moim towarzyszom w prasie katolickiej i panom biskupom, że mi tak doskonale dopomogli do zorganizowania mojej najpiękniejszej mistyfikacyi” 3

„Błądzić jest rzeczą ludzką” – mówili biskupi, kardynałowie i do niedawna w znacznej części bezkrytyczna katolicka prasa. Może się to przydarzyć i nieomylnemu papieżowi. Wszyscy bagatelizowali sprawę i umniejszali jej znaczenie jak tylko się dało. Nawet sami mistyfikatorzy czasem obawiali się, że zdemaskują ich nieziemskie brednie i dyrdymały, które wypisywali, a w większości przypadków przyjmowane były z całkowitą powagą, bez cienia powątpiewania. Leo Taxil wspominał później:

„Często, gdy z moimi współpracownikami wszczynałem rozmowę o swoich pomysłach np. o wężu, który ogonem pisał przepowiednie na plecach Zofii Walder, albo o djable, który aby poślubić wolnomularza zamienił się w młodą damę a wieczorem jako krokodyl grał na fortepianie — wtedy koledzy moi, zanosząc się od śmiechu mówili, że się posuwam za daleko, że popsuję całą sprawę.” 11

  

Maciej Polak


Źródła:

  1. Paul von Hoensbroech „Papiestwo i jego działalność społeczno-cywilizacyjna” Warszawa 1907

Przypisy:

  1. Hoensbroech, str. 233
  2. tamże, str. 234
  3. tamże, str. 223
  4. tamże, str. 225
  5. tamże, str. 230
  6. tamże, str. 231-232
  7. tamże, str. 236
  8. tamże, str. 242
  9. tamże, str. 243
  10. tamże, str. 223
  11. tamże, str. 238-239