Home » Marginalia » Kompromitujący przyjaciele

Kompromitujący przyjaciele

Mniej więcej w połowie 1780 roku Georges-Jacques Danton, korzystając z uprzejmości przyjaciela rodziny, bez pieniędzy przyjechał dyliżansem pocztowym do Paryża. Lubił przesiadywać w knajpach i grać w domino, chciał zostać prawnikiem. W jednej z knajp – Café de l’École poznał swoją przyszłą żonę, z miłości do której pokonał swe lenistwo i przyspieszył w wysiłkach. Za jej też sprawą młody prawnik przeprowadził się z ulicy rue des Mauvaises-Paroles (nazwa ulicy – „Złe Słowa”) do bardziej stosownego miejsca przy Cour du Commerce, które niebawem miało się stać sercem głośnej dzielnicy Cordeliers.

W tym samym czasie, po ukończeniu studiów prawniczych, umiarkowanie ambitny adwokat Maximilien de Robespierre wraca do swojego rodzinnego Arras, a jego szkolny kolega Camille Desmoulins (późniejszy przyjaciel Dantona) próbuje odnaleźć się w roli paryskiego prawnika. W roku 1789 Danton ma się dobrze, jego kancelaria przynosi dochody pozwalające utrzymać rodzinę, on sam często zabiera głos w nieformalnym jeszcze klubie kordelierów. Paryż obiegają niezliczone pamflety, mnożą się pisma i dzienniki polityczne, pisarstwo staje się powszechną pasją. Danton pisania odmawia. „Nigdy Danton nie napisał i nie wydrukował żadnego ze swoich przemówień. Powtarzał: Ja nigdy nie piszę.” (Joseph Garat). W tej niechęci Dantona do pióra szansę dla siebie znalazł pewien aktor, marny poeta i wyuzdany hulaka. Późniejszy twórca absurdalnego kalendarza rewolucyjnego.

Pan Różyczka

Philippe Fabre d’Églantine (1750-1794), „w r. 1775 otrzymał od akademii igrzysk kwiatowych w Tuluzie różę dziką złotą (églantine) i nazwę jéj przybrał „, 1 członek wędrownej trupy aktorów, którego awantury cudem nie skończyły się na szubienicy, po klęskach wystawianych w Paryżu sztuk, które pisał, znalazł się w trudnej sytuacji. Glejt królewski, jakoś zdobyty, chronił go przed uwięzieniem za długi. Burzliwe, skandaliczne romanse Fabre’a z aktorkami (Caroline Rémy, Maria Jolly, La Morency), spekulacje i nad wyraz swobodny tryb życia nie otwierały mu zbyt wielu drzwi. Philippe, wiedziony nadzieją poprawy sytuacji materialnej, zbliżył się do Dantona i został jego sekretarzem; redagował za niego i dla niego wszystko co mógł. Podatny, jak wielu, na korupcję, zdobył pewien majątek. Wskutek katastrofalnej w konsekwencjach decyzji Dantona, Fabre został sekretarzem generalnym ministerstwa sprawiedliwości z prawem dysponowania funduszami tajnymi; wkrótce spłacił wszystkie długi i przeniósł się wraz z kolejną kochanką do okazałego pałacyku przy rue de la Ville-l’Evéque. Aktor pozbawiony kompetencji i umiejętności kierowania urzędem, który niedawno jeszcze „gdy chciał mieć przyjemność zmiany ubrania, zastawiał jeden frak, żeby wykupić drugi„, robił dziwne i bardzo dochodowe interesy – sprzedał na przykład armii 10 000 par nic nie wartych butów po zawyżonych cenach. Jako literat zajął się w ministerstwie redagowaniem oficjalnego biuletynu „Compte rendu au peuple souverain”, w którym dbał o swój wizerunek zaangażowanego rewolucjonisty. I tym sposobem francuskie Ministerstwo Sprawiedliwości oficjalnie pochwaliło i wyraziło uznanie dla barbarzyńskich masakr więźniów we wrześniu 1792 roku. Kiedy ostatecznie Philippe Fabre zakończył rewolucyjną przygodę w 1794, jadąc na szafot niezmiernie frasował się tym, że Billaud-Varennes przywłaszczy sobie jego pięcioaktową komedię, którą zatrzymał Komitet Bezpieczeństwa Publicznego.

Szalona Amazonka

6 października 1789 wzburzony tłum pomaszerował wyciągnąć króla z Wersalu. Jego część zaległa sale Zgromadzenia Narodowego rzucając obelgi pod adresem każdego, kto się pojawił. Motłoch opanował cały Wersal, rozproszony przez noc palił ogniska gdzie popadło, oddając się jedzeniu, piciu w nadmiarze i nieskrępowanej rozpuście – bynajmniej nie był to „szlachetny pochód kobiet i przekupek„. Po nocy spędzonej na hulankach wdarł się do królewskich apartamentów. Być może właśnie wtedy upadła aktorka, wichrzycielka i kurtyzana Théroigne de Méricourt (1760-1817) rozsmakowała się w chaotycznym obłędzie.

„Theroina Mericourt, leodyjska nierządnica, w ubiorze amazonki, w kapeluszu a la Henri IV, chodziła od grupy do grupy, powtarzając gorliwie orleanistowskie podpuszczenia. Ludzie zaprzedani fakcyi Palais-Royal, przebrani za kobiety, stali na czele tych piekielnych legjonów, podburzając i dając kierunek zgrai.” 2

Kiedy po trzech latach powróciła z Wiednia do Paryża, gdzie uwięziono ją za udział w spisku przeciw Marii Antoninie, założyła pretensjonalny klub rewolucyjny, którego stałym bywalcem i przyjacielem stał się między innymi Camille Desmoulins, dodając mu przez to nieco powagi. Théroigne uwielbiała wszelkie burdy, historia odnotowała jej uczestnictwo w znaczniejszych zajściach.

20 czerwca 1792 roku znalazła się w tłumie sprawnie podburzonych wywrotowców podczas najścia Ludwika XVI w jego siedzibie. Wydarzenia tego dnia zostały przygotowane wcześniej przez Dantona, Marata, Santerre’a i Desmoulinesa. 20 000 tłum po podzieleniu na trzy wielkie oddziały wymknął się spod kontroli. Jeden z tych oddziałów

szedł pod rozkazami ohydnéj Théroigny z Méricourt, ubranéj po męzku, z szablą w ręku, ze strzelbą na plecach, jadącéj na armacie, którą ciągneli rzemieślnicy z obnażonemi ramionami (…) Tablice z pogóżkami, spodnie rozpięte na kijach, szubienice i gilotyny były sztandarami téj czeredy.3

Rozjuszona tłuszcza zalała Zgromadzenie Narodowe, a potem naszła więzionego króla, zmuszając go do picia z plebsem. Théroigne de Méricourt dowodziła korpusem zwanym armią przedmieść. Pragnęła powstania „batalionów amazonek„, sama stała się opętaną amazonką z własnym orszakiem oddanych szaleńców. 10 sierpnia 1792 roku świta zabiła młodego dziennikarza Françoisa Louisa Suleau, mającego odwagę pisać o niej złośliwie. Rychło jednak jej obłąkanie przybrało na sile tak bardzo, że nie zdołało się skryć za rewolucyjnym parawanem. Zamknięto ją w zakładzie Salpêtrière, gdzie zmarła w 1817 r.

Cnota burdelu się nie lęka

Palais Cardinal zbudowany przez kardynała Richelieu dostał się ostatecznie rodzinie Orleańskiej. Z niego rządy sprawował regent Filip, czyniąc go jednocześnie miejscem wyuzdanych „kolacyjek„. „Budynek został na sto lat napiętnowany hańbą„. Wnuk regenta (również Filip) zmienił go w zbiorowisko sklepów, knajp, szulerni, burdeli i cyrków, gdzie można było zobaczyć „co najmniej dwuznaczne sztuki„. Palais Royal, jak się nazywał w czasach rewolucji, był miastem w mieście; państwem w państwie. W jego podejrzanych zaułkach spotykali się różnego pochodzenia intryganci i mąciciele, w tym wielu rewolucjonistów. Jedną z lepszych szulerni prowadziła wpływowa w tym świecie Madame de Sainte-Amaranthe (1751-1794), „były tam najlepiej dobrane kobiety. Były otomany i kanapy na sprężynach. Buduary ozdobiono wszystkim, cokolwiek sztuka wynalazła najbardziej rozwiązłego„. Rewolucja jednak pozbawiła panią de Sainte-Amaranthe wykwintniejszego towarzystwa i starannie dobieranych kochanków. Szulernia stała się miejscem schadzek, bezpruderyjnych igraszek, z którego korzystali Camille Desmoulins, Chabot, Desfieux i inni, zapewniając mu protekcję. Częstym gościem był niezbyt inteligentny, nie stroniący od pijaństwa, hazardu i łatwych kobiet brat Maximiliana – Augustin Robespierre. Pozwoliło to powiązać w pamfletach nazwisko „Nieprzekupnego” z półświatkiem, a w przypadku dantonistów było dodatkową okolicznością pogrążającą.

Porównanie długości życia osób dramatu

Porównanie długości życia osób dramatu

Najczęściej nie mamy wpływu na to, jacy ludzie nas otaczają, ani na konsekwencje ich postępowania dla nas. Oni sami rzadko, zwłaszcza w niespokojnych czasach, nie widzą albo nie chcą widzieć skutków własnych działań, zmieniającego się kontekstu wydarzeń. Punkty zwrotne nie mają zwyczaju mieć jednej przyczyny, w zbiegach okoliczności zazwyczaj widzimy tylko wyróżniające się, niekoniecznie kluczowe komponenty. Chociaż być może bez nich dzieje tak indywidualne, jak i zbiorowe mogłyby potoczyć się inaczej. Być może.

Nikt nie mógł podejrzewać, że agresywna psychopatka przeżyje wszystkich przywódców rewolucji. Wszystko wskazywało na to, że skończy na gilotynie, albo podczas jakiejś ulicznej awantury. Przypadek i zbieg okoliczności.

 

Maciej Polak

 


Źródła:

  1. Jean-Francois Fayard “100 dni Robespierre’a”  Warszawa 2006
  2. Jan Baszkiewicz „Danton” Warszawa 1978

Przypisy:

  1. Dykcyonarz biograficzno-historyczny, czyli, Krótkie wspomnienia …, Tomy 1-2 Warszawa 1844, str.385
  2. Jean-Joseph-François Poujoulat „Historja rewolucyi francuzkiéj (1789)”, Tom 1 Wilno 1851, str.136
  3. tamże, str.264